CZĘŚĆ 1
Highgate Cementary to
miejsce rzadko odwiedzane przez czarodziei. Wszechobecny odór śmierci
skutecznie odstrasza ludzi magicznych, chociaż rzeczą oczywistą jest, iż
największe rody arystokracji londyńskiej chowają tam swoich zmarłych.
Aczkolwiek nawet ci najważniejsi nie uczęszczali w takie miejsca, dlatego
większość mogił i grobowców była zaniedbana. Na tak ogromnym cmentarzu ciężko
było znaleźć odpowiednich pracowników.
Scarlett Woodland przeszła
przez pięknie zdobioną bramę i przystanęła rozglądając się dookoła. Była tu nie
pierwszy raz, ale czuła, że wie teraz, w którą stronę na się skierować. Tak jak
się spodziewała, wielu turystów przechadzało się spokojnie alejkami
przyglądając się starszej daty grobowcom i fotografując ładniejsze z nich. Nie
była zaskoczona tym widokiem. Pamiętała jak w przerwie wakacyjnej przyleciała
do Londynu z siostrą i obeszły wszystkie miejsca, w których mogła być królowa
Wiktoria. Cmentarz Highgate był właśnie jednym z takich miejsc.
Zauważyła w oddali znajomą
postać, która właśnie znajdowała się w miejscu, do którego zmierzała. Nie
spodziewała się jej ujrzeć tutaj w najbliższym czasie. Nie mniej jednak na jej
ustach pojawił się uśmiech zadowolenia. Wiedziała już, że te wszystkie lata,
które dbała o szczegół ich znajomości, nie zostały zaprzepaszczone. Cieszyła
się widząc, że nareszcie odżył po czymś, co było tylko fikcją. Bo opłakiwał
całkiem nieznaną sobie osobę. Jej siostrę.
Przyspieszyła kroku i
wyszła mu naprzeciwko. Wyrwany z zamyślenia Draco nie starał się ukryć
zaskoczenia. Scarlett uśmiechnęła się jeszcze szerzej i wyciągnęła swoją dłoń
na powitanie. Sam Malfoy nie wiedział na początku, co ma zrobić, więc dopiero
po jakimś czasie przypomniał sobie, iż powinien ją uścisnąć. Aczkolwiek
pomyślał za późno, ponieważ Woodland już dawno zabrała dłoń, urażona.
Żadne z nich nie wiedziało
jak ma zacząć rozmowę, więc po prostu skierowali się w stronę grobowca
Malfoy’ów, gdzie spoczywała Carmen. Po drodze nie rozmawiali, ale wymieniali
znaczące spojrzenia. Po raz pierwszy spotkali się w tak ponurym miejscu i to
dokładnie z tym samym zadaniem. I chociaż Carmen nie mogła w żaden sposób
wiedzieć, że pojawili się tutaj oboje, powinna być zadowolona, że po tylu
latach osiągnęli jakąś nić porozumienia.
Draconowi przypomniały się
słowa Hermiony Granger w barze, kiedy powiedziała, coś, co go zaintrygowało w
jej osobie. Dopiero po chwili dotarły do niego polecenia, które musiał wykonać,
aby jego plan się udał. Zamyślił się jeszcze bardziej.
Wczorajsza rozmowa dała mu
wiele do myślenia. I chociaż został wyrzucony z jej domu, wcale nie przejął się
konsekwencjami. Bardziej zdenerwował go fakt, że będzie musiał udawać, aby
wywabić tego, co chciał go skrzywdzić. Potter miał rację. Nie powinien się
ukrywać, ten czas już zniknął i powinien to zrozumieć wiele miesięcy temu. Ten
rok, który minął od śmierci jego żony spowodował wiele problemów. Nie potrafił
już uczestniczyć w wielu zabawach,
imprezach czy spotkaniach biznesowych. Unikał takich miejsc jak kawiarnie,
kluby czy nawet sklepy. Stronił od ludzi. Lepiej czuł się samotnie przeglądając
nic nie znaczące już zdjęcia czy wpatrywać się w Zabiniego rozprawiającego o
pracach magicznych naukowców. Nie okazywał innych emocji.
- O czym myślisz? –
zagadnęła go Scarlett i wzięła go pod ramię. Nawet nie drgnął.
Nie odpowiedział jej od
razu. To pytanie wyrwało go z głębokiej zadumy. Ponownie rozczulał się nad
swoim dawnym życiem, które już nie wróci. Kobieta domyśliła się, że to miejsce
pobudza wiele wspomnień i za wiele była odpowiedzialna ona sama.
- Słyszałaś o planie
Pottera? – Odważył się zadać jej to pytanie pod wpływem chwili. Wcale nie
zamierzał sam zaczynać tego tematu. Wiedział, że prędzej czy później Hermiona
miała z nią porozmawiać. Tak samo jak z Blaisem Zabinim.
- Nie podoba mi się on –
westchnęła. – Ale wiem, dlaczego to mam być ja. Jestem jej siostrą, prawda? Do
tego bliźniaczą siostrą. A ci, co nie śledzili kronik towarzyskich, będzie co
najmniej dziwne, kiedy zaczniemy się spotykać. A poza tym, jest Zabini.
Zbladł, gdy mu o nim
powiedziała. Nie wiedział od przyjaciela nic poza tym, że podobała mu się
siostra Woodland już od pewnego czasu. Ale fakt, że i ona zwróciła na niego
uwagę, był zaskakujący.
- Spotykacie się?
- Można to tak ująć –
odpowiedziała i położyła wyczarowane kwiaty przed wejściem do rodzinnego
mauzoleum. - Dlatego nie podoba mi się ten plan, chce zacząć nowe życie z
daleka od Malfoy’ów, bez obrazy.
Pokiwał głową na znak, że
rozumie. Sam chciał uciec, pozbyć się nazwiska, wszystkich pieniędzy i
rezydencji, które chcąc nie chcąc jednak otrzymał. I do których się nie
przyznawał. Nazwisko Malfoy kojarzyło mu się jedynie z bólem i złymi
wspomnieniami z dzieciństwa. Demony przeszłości.
- Ale wiem, że muszę to
zrobić – mruknęła z irytacją. – Może i rodziną już nie jesteśmy, ale mam wobec
ciebie dług wdzięczności za opiekowanie się moją siostrą przez te wszystkie
lata.
- Nie musisz…
- Ale chce. Carmen by tego
chciała – skłamała i spojrzała na niego uważnie. – Ale najwidoczniej ty nie
chcesz udawać, prawda? Więc czemu to robisz?
Podszedł do niej bliżej.
Owionął ją zapach jego oddechu.
- Bo chce ruszyć dalej, a
nie pozwolę jakiemuś dupkowi na nowo niszczyć mi życia.
Domyśliła się, że to nie
tylko o to chodzi. Było widać w jego oczach, kiedy nie mówił całej prawdy. A te
oczy znała już na pamięć, tyle razy się w nie wpatrywała, przez wiele miesięcy.
Każda plamka, zmiana kształtu źrenicy była czymś spowodowana. A tym razem,
zobaczyła jak szybko mrugnął. I już wiedziała, że ta prawda jest tak mało
prawdopodobna.
- Jest ktoś, prawda? –
szepnęła i starała się pohamować napływające do jej oczu łzy.
Zaskoczony odsunął się od
niej. Był zdezorientowany.
- Ona odeszła całkiem
niedawno, a ty już masz kogoś? – podniosła głos. Przeszywała go teraz wściekłym
spojrzeniem, którego nie powstydziłby się bazyliszek.
- Odeszła wiele miesięcy
temu, a ja już dość życia straciłem na jej opłakiwaniu. Ty również długo po niej nie nosiłaś żałoby,
co?
Nabrała powietrza i z
całej siły uderzyła go w twarz. Cofnął się zaskoczony jeszcze bardziej i
dotknął opuszkami palców miejsca, które zaczęło piec.
- Jak śmiesz mówić mi
takie rzeczy, Malfoy?! – wrzasnęła i zaczęła ponownie iść w jego kierunku z
zamiarem uderzenia go jeszcze raz. A on cofał się coraz bardziej, aż wreszcie
napotkał przeszkodę na swojej drodze w postaci ściany innego grobowca. Oszalała, pomyślał i po prostu wyciągnął
różdżkę. Wolał mieć ją w zanadrzu, gdyby sama chciała zrobić mu większą
krzywdę.
- Opanuj się! Odbiło ci? –
Podniósł głos. – Nie robię nic złego, nie masz prawa mnie tylko dlatego, że
zwróciłem ci uwagę, że sama długo nie czekałaś, aby ruszyć dalej i zapomnieć,
że kiedykolwiek miałaś siostrę! Myślisz, że nie wiem? Myślisz, że nie czytałem
gazet ani nie pytałem Zabiniego? Przecież znał ciebie i niejednokrotnie
obracaliście się w tym samym towarzystwie.
Odsunęła się od niego i
wyjąkała przeprosiny.
- Masz rację. Nie powinnam
się wtrącać w twoje życie. Przecież nie możesz cały czas za mną, to znaczy za
nią, tęsknić.
Draco nie zwrócił uwagi na
to, co powiedziała. Bacznie przypatrywał się jej twarzy. Teraz, kiedy stała tak
blisko widział delikatne piegi na jej nosie, dokładnie takie same jak u Carmen.
Miały identyczne oczy, z tymi samymi błyskami. Również usta, wykrojone jak do pocałunku.
I wspomnienia z tamtych lat wróciły ze wzmocnioną siłą. Wyminął ją.
- Mam nadzieję, że jeszcze
przemyślisz całą tę sprawę z udawaniem mojej dziewczyny i dopiero potem
powiadomisz Hermionę Weasley o swojej decyzji. Wtedy będziemy mogli ruszyć z którym
z planów, które przyszykował Potter.
***
Miała umówione spotkanie z
jeszcze jednym klientem, a potem musiała jeszcze odwiedzić biuro Harry’ego i
wysłuchać tego, co ma do powiedzenia. Wiedziała już, że Ron długo nie będzie
trzymał w tajemnicy tego, co częściowo odkrył, a ona jeszcze dokończyła. Głupia, zganiła siebie w duchu i
westchnęła.
Wczorajsza rozmowa była
trudna i spodziewała się całkiem innego zakończenia. To, że Ron jej wybaczył i
dodatkowo przyznał, że w jakimś stopniu to też była jego wina, zaskoczył ją.
Jednak nie spodziewała się, że wyśle wiadomość do swojego najlepszego
przyjaciela z samego rana, informując go, co zrobiła. Tym bardziej, że nie
rozmawiał z nim od paru tygodni. Najwyraźniej uznał, że sprawa jest na tyle
poważna, że musi narazić swoją reputację.
Owszem, nie popisała się w
tym, co obiecywała przed laty. Nikt nie powiedział jej jak trudne jest
małżeństwo, a Draco… Pojawił się znikąd i zauroczył ją swoją postawą. Doskonale
pamiętała lata szkolne, gdzie albo ją ignorował, albo dręczył. Zapamiętała, że
trzykrotnie nazwał ją szlamą, a raz o mało nie rzucił uroku, może i nawet
samego zaklęcia uśmiercającego. Widziała wtedy w jego oczach taką nienawiść.
Więc dlaczego teraz już jej nie widzi? Dlaczego kiedy tylko się spotykają widzi
w jego oczach współczucie, zrozumienie, radość i coś jeszcze, coś czego nie
potrafi nazwać. Troska? Zafascynowanie? Sympatię?
Na biurku Hermiony
pojawiła się odręczna notatka od Harry’ego. Wyrwana z zadumy sięgnęła po nią i
szybko przeczytała. Karteczkę wrzuciła do kosza na śmierci i z ociąganiem
ruszyła w stronę gabinetu przyjaciela.
Po drodze zastanawiała
się, co mu powie. Wiedziała, że będzie czuł się rozczarowany tym, co zrobiła. O
ile będzie chciał potem z nią jeszcze rozmawiać. Ten romans mógł zaważyć na
całej sprawie, a ona nie mogła pozwolić sobie na stratę pracę, o którą tak się
starała.
Kiedy dotarła pod drzwi
gabinetu Harry’ego podniosła rękę do klamki. Ale nim zdążyła ją złapać, drzwi
się otworzyły i zobaczyła błysk stalowych oczu swojego kochanka. Zarumieniła
się i spuściła wzrok.
Nie rozmawiała jeszcze z
nim o tym, co wydarzyło się wczoraj. Jak
bezceremonialnie został wyrzucony z jej domu.
- Granger – przywitał się.
- Weasley – poprawiła i
przeszła koło niego. Usłyszała jego mruknięcie: Już niedługo. Wzdrygnęła się, ale nie dała po sobie poznać, że
cokolwiek usłyszała. Pospiesznie przywitała się z przyjacielem i zajęła
miejsce, które jej wskazał. Draco usiadł obok. I wszyscy nagle spojrzeli na
nią.
- Zebraliśmy się tu, aby…
– zaczął Harry.
- … Aby opieprzyć tych
dwoje siedzących na niewygodnych, drewnianych krzesłach – dopowiedział Draco i
uśmiechnął się kpiąco. – Daj spokój, Potter, czego ty się spodziewałeś? Że będę
grzeczny jak baranek i nie zrobię żadnego problemu? Myślę, że się przeliczyłeś.
Granger jest naprawdę śliczna.
Hermiona znieruchomiała na
jego słowa. A więc myślał o niej jedynie jak o zabawce. A miała nadzieję, że
łączył ich nie tylko wspólny seks, ale coś więcej. To, co się wydarzyło.
- Malfoy nie będziemy o
tym rozmawiać. To, co robisz z kobietami jest tylko i wyłącznie twoją sprawą,
ale na Miłość Boską, trzymaj się od Hermiony z daleka. Jesteś jej klientem, a
ona ma męża.
- Harry… - Próbowała mu
przerwać Hermiona.
- Nie wierzę, że mogłaś
zrobić coś takiego Ronowi, nie potrafię tego zrozumieć. Jednak jest to sprawa
waszego małżeństwa, a ja nie mam żadnej ochoty się w to wtrącać. Jednak tyczy
się was etyka zawodowa i jeżeli jeszcze raz coś się takiego wydarzy, będę
musiał przerwać dochodzenie i przekazać je komuś innemu, a ciebie Hermiono,
zwolnić z pracy. Powariowaliście oboje!
- Nic nie rozumiesz,
Harry… - westchnęła Hermiona i ponownie starała się cokolwiek wyjaśnić
przyjacielowi. – My nie…
- Nie musisz mi się
tłumaczyć – powiedział łagodnie Harry. – Najwyraźniej miałaś powód, żeby
wpakować się w romans z Malfoy’em, chociaż masz rację, nie potrafię tego
zrozumieć. Ale przejdźmy do rzeczy. Wiem Draco, że spotkałeś dzisiaj Scarlett i
rozmawiałeś z nią o tym, co ma się zdarzyć. Jednak Hermiona nie powiedziała ci
jeszcze jednej rzeczy, którą udało mi się odkryć, a ta wiadomość, na pewno nie
będzie wesoła.
- Przestań chrzanić tylko
mów wreszcie – warknął Malfoy.
Harry westchnął i spojrzał
znacząco na Hermionę. Pokiwała tylko głową na znak, że zrozumiała.
- Atak na ciebie nie był
bezpodstawny. Rodzina Woodland jako czysto krwiści mają ogromne koneksje nie
tylko w Szkocji, ale i w Londynie. Nigdy nie poznałeś jej rodziców, prawda? A
jej siostrę spotkałeś dopiero po śmierci żony. Woodlandowie pochodzą z rodziny
bardzo starej, posiadającej o wiele większą historię niż wiele rodzin znanych
tobie. Blackowie nie dorównują im w niczym. Dowiedziałem się, że Carmen miała
zostać wydana za pewnego czarodzieja, których rodzina jest bardzo bogata i
szanowana. Niestety, ubiegłeś go. Ojciec twojej zmarłej żony wcale nie był
zadowolony, a chyba musisz wiedzieć, jak to u was bywa, kiedy małżeństwa są
kojarzone. Carmen nie spotkał taki los jak ciebie, nadal należała do rodziny i
cały czas się z nimi kontaktowała. Kiedy powiadomiła ich o swojej chorobie, jej
siostra przyleciała do Londynu, aby się z nią spotkać. Nie wiedziałeś o tym,
prawda?
Draco zdumiony pokręcił
głową i zafascynowany nadal słuchał wywodów Pottera.
- Nie wiem czy one
rzeczywiście się spotkały, bo okazuje się, że Scarlett nikt nie widział od tego
momentu, w którym opuściła dom rodzinny. Jedynym świadkiem była twoja żona,
która umarła parę dni potem. Wyleciało mi to z głowy, a nawet nie zwróciłem
uwagi, kogo przyjmuję do pracy. Tydzień po śmierci twojej żony Scarlett
pojawiła się tutaj jako prawnik do spraw rodzinnych. Ale jak się dowiedziałem
od jej ojca, nie dała żadnego znaku życia. Dopiero dzisiaj rano znalazłem
podanie o pracę, bardzo podobne do tego, które złożyła twoja żona parę lat
temu.
- Ale jej nie przyjęliście.
- Nie, miała za małe
doświadczenie, a poza tym, stanowisko, o które się ubiegała było już zajęte
przez kogoś innego – gestem wskazał na Hermionę.
- Co chcesz przez to
powiedzieć – warknął Draco i zaczął podnosić się z krzesła.
- Chodzi o to, że tak
naprawdę albo ukrywałeś przed nami wiele ważnych spraw, albo nie miałeś o nich
pojęcia. To wszystko wydaje się być naprawdę tajemnicze, a ja mam zamiar
dowiedzieć się, dlaczego twoja żona uciekła od tego człowieka, z którym miała
wziąć ślub i dlaczego pragnęła zobaczyć siostrę, której nienawidziła. Gdyby
przyszło ci do głowy zbadać pochodzenie Carmen, dowiedziałbyś się, że twoja
żona raz była bardzo bliska śmierci, a główną podejrzaną była właśnie Scarlett.
- To dlaczego ona jeszcze
tutaj pracuje? – zapytała Hermiona i zacisnęła dłonie na poręczy krzesła.
Bardzo lubiła swoją koleżankę z pracy i w pewnym sensie zaprzyjaźniły się ze
sobą. Nie chciała słuchać kolejnej fali podejrzeń. Okazuje się, że wcale nie
znała przeszłości swojej koleżanki, a była ona ważna. Bo mogła stracić pracę.
- I nadal będzie tutaj
pracowała. Wtedy nic nie zostało jej udowodnione, a cała wina spadała na
młodszego brata Woodland, o którym nikt nie miał pojęcia.
- Jak to? –
Zdezorientowany Draco zaczął chodzić po pokoju.
- Syn Marcusa Woodlanda to
nieślubne dziecko, które zostało poczęte dziesięć lat wcześniej, jeszcze przed
zawarciem małżeństwa Marcusa i Oliwii Webner. Sam ojciec nie miał pojęcia o
dziecku, a dowiedział się o nim dopiero wtedy, kiedy jego córki skończyły odpowiedni
wiek, aby wydać je za mąż.
- Nadal nie rozumiem.
- I ja także. Do czego
zmierzasz, Harry?
- Tak się składa, że
Matthew Webner był tym człowiekiem, którego miała poślubić Carmen. Jego matka
zaszła z nim w ciążę, kiedy była już mężatką, a sama arystokratką. Nikt nie
podejrzewał, że ojcem mógł być ktoś inny. Wszystko się wydało, kiedy Marcus i
Matthew stanęli obok siebie na przyjęciu zaręczynowym. Byli identyczni, a to
raczej jest niespotykane, kiedy ktoś nie jest ze sobą spokrewniony. Wybuchnął
skandal, a kiedy Carmen dowiedziała się, że miałaby poślubić własnego brata,
chciała odejść od niego. Jednak tak się złożyło, iż Matthew nie miał nic
przeciwko temu, aby dzielić łoże z własną siostrą. I doszło do tragedii, w
której życie straciła Oliwia Woodland broniąc swojej córki.
Draco usiadł na krześle i
gestem nakazał Harry’emu milczenie. Był zszokowany tym wszystkim, co usłyszał.
Nie podejrzewał, że Carmen mogła ukrywać to wszystko przed nim. Teraz nie
dziwił się już, dlaczego nie poznał nikogo z jej rodziny, a także dlaczego tak
szybko wzięli ślub i wyjechali do Londynu. Jego zmarła żona miała naprawdę
barwną przeszłość, o której nie miał najmniejszego pojęcia.
Harry ze współczuciem
wpatrywał się w twarz Dracona Malfoy’a, która co chwilę zmieniała wyraz.
Najpierw był zaskoczony, potem przerażony, wściekły i zawiedziony. To, co
zdążył się dowiedzieć wcale nie był śmieszne. Liczył na to, iż wszystko
zakończy się ciągu paru tygodni, najwyżej dwóch miesięcy. Ale ta sprawa ma
drugie dno, którego tak naprawdę nie chciał poznawać, bo wiele może się zmienić
nie tylko w życiu Dracona, ale i całego społeczeństwa magicznego. Ale to
jeszcze nie było wszystko.
- Matthew siedział w
mugolskim więzieniu, całkowicie odizolowany od świata, rodziny. Nikt się z nim
nie kontaktował, tak przynajmniej słyszałem, choć trudno mi było cokolwiek
odnaleźć na temat starszego syna Woodlanda. Ale sam Matthew na pewno się nie
spodziewał, że szybko wyjdzie na wolność, bo zaledwie po pięciu latach go
wypuszczono, a raczej uniewinniono i skazano samego Marcusa za zabicie żony.
Harry zamilkł na chwile i
zaczął szukać w szufladzie biurka czegoś, co musiał pokazać tej dwójce. I po
chwili wyciągnął dwa całkiem nowe egzemplarze Proroka Codziennego i podał
Hermionie oraz Draco.
- Spójrzcie na autora,
który przeprowadzał ze mną wywiad. A następnie na jego zdjęcie zamieszczone na
następnej stronie.
Minęła dłuższa chwila,
którą ponownie przerwał Harry pokazując tej dwójce inną fotografię, która
przedstawiała młodego Philipa Webnera w ogrodzie przy wielkiej rezydencji.
- Tę fotografię udało mi
się zdobyć od pewnej kobiety mieszkającej teraz w rodzinnym domu Webnerów.
Spójrzcie na podpis na odwrocie.
Zrobili, co im polecił i
jakie było ich zaskoczenie, kiedy znaleźli datę i imię. 13 maja 1988 roku, Matthew Webner, Edynburg.
- Mamy go – szepnęła
Hermiona i spojrzała na Harry’ego z podziwem. – Nie wiem jak udało ci się
zdobyć te wszystkie informację w tak krótkim czasie, ale muszę przyznać, że
jestem pod wrażeniem. Będzie z tego naprawdę dobry materiał, a skoro mamy tego
człowieka, dowiemy się reszty. A myślałam, że będę mogła zacząć inną sprawę
bardzo szybko. A okazuje się, że teraz mamy do zrobienia o wiele więcej, zgadza
się Malfoy?
Draco nadal siedział i
wpatrywał się w odrętwieniu w fotografię, którą pokazał mu Potter. Przeraził
się, że teraz wie znacznie więcej niż za życia Carmen. Całe jego małżeństwo
było jednym wielkim kłamstwem, tajemnicą, której nawet nie podejrzewał. Myślał,
że Carmen nie lubi spotykać się ze swoją rodziną. Ale gdyby jego rodzice
wiedzieli jaką pozycję zajmowało nazwisko Woodland, na pewno nie wydziedziczyli
go, tylko poparli wybór. Astoria nie liczyłaby się wcale.
- Draco…? – Hermiona
dotknęła ramienia mężczyzny i zaraz zabrała swoją dłoń widząc jego wściekłe
spojrzenie.
- PRZESTAŃCIE! – krzyknął
i rzucił zdjęcie w kobietę. – NIE MOGĘ TEGO SŁUCHAĆ! CHCIELIŚCIE SENSACJI?
CZEGOŚ CO PRZYNIESIE WAM JESZCZE WIĘKSZĄ SŁAWĘ? MACIE! RÓBCIE CO CHCECIE!
Harry nie zareagował, ale
Hermiona zerwała się z miejsca i po prostu podeszła do Malfoy’a. Nie bała się,
że ją odtrąci, że uderzy czy po prostu będzie stał i nic nie zrobi. Objęła go
mocno i zmusiła, aby on również to zrobił. Szeptała mu do ucha, że rozumie, co
teraz przeżywa, że jego życie było całkiem inne niż się spodziewał. Ale nie
jest sam, ona będzie przy nim bez względu na to, co powiedzą Ron, Harry, Ginny
i inni ludzie, którzy interesowali się jej życiem.
Dopiero po jakimś czasie
Draco uspokoił się na tyle, aby usiąść na krześle i wysłuchać tego, co miał do
powiedzenia Harry.
Plan polegał na tym, aby
zwabić Webnera ponownie do Ministerstwa, ale w taki sposób, aby skonfrontować
go ze Scarlett. Musieli zobaczyć, czy Woodland nie jest zamieszana w nagłe
pojawienie się młodszego brata. Draco już nie miał się ujawniać jako człowiek
ze śmietanki towarzyskiej, a zostać sobą, bo teraz nie było już ważne, żeby
wywabić kogokolwiek z ukrycia. Chodziło, że zwabić w pułapkę. A przynętą miała
być Ginny, która nie znała całej prawdy dla swojego dobra. Miała tylko
przyprowadzić Webnera na rozmowę z głównym aurorem w sprawie zamieszczonego
wywiadu w Proroku Codziennym. I wszyscy wiedzieli, że musi się udać.
***
Draco wyszedł z gabinetu
Harry’ego Pottera i pospiesznie skierował się w stronę następnego korytarza.
Oparł się o ścianę i czekał, aż jego kochanka również opuści biurko mężczyzny.
Zapewne omawiali jeszcze parę kwestii prawnych, które mogą się przydać podczas
tego krótkiego śledztwa. Zapewne Weasley tłumaczy się z tego, dlaczego zaprzyjaźniła się z wrogiem sprzed lat.
Ale Potter nie wiedział wielu faktów z jego życia, bo nie miał czasu wyśledzić
jego uczuć. Ale tych prawdziwych, które nadal kotłują się w jego sercu, jakby
były nowe. Uczucia, o których musi powiedzieć Hermionie Granger.
Usłyszał jej kroki na
korytarzu, więc czekał, aż wyjdzie zza zakrętu. Kiedy nareszcie to nastąpiło,
złapał za jej ramię i przyciągnął do siebie.
- Spotkajmy się dzisiaj w
moim mieszkaniu o dziewiętnastej. Przygotuję kolację – powiedział i nie
zważając na protesty kobiety, musnął delikatnie jej wargi swoimi.
- Nie możemy… - zaczęła i
próbowała się odsunąć.
- Potrzebuje ciebie,
Granger.
________________________________________________________
Kto by pomyślał, że w tak krótkim czasie
napisze coś nowego? Postawiłam sobie poprzeczkę, której nie udało mi się
przeskoczyć, ale jestem dumna, że napisałam coś, co jest przełomem w tym
opowiadaniu. Większość spraw już wyjaśniłam, ale niektóre jeszcze trochę
poukrywam.
Dostałam wiadomość na gadu od pewnego anonima, który/która,
wziął skądś mój numer, a raczej rzadko go gdziekolwiek podaję. A że nie mogłam
mu odpisać, to zrobię o tutaj: Hermiona i Draco to specyficzna para w tym
opowiadaniu. Nie pokazuje ich prawdziwych uczuć dosłownie, bo wydaje mi się, że
widać niektóre ich cechy gołym okiem. Staram się nie doprowadzać do
konfrontacji, które skończyły by się ogromną falą namiętności, bo w nie każdym
przypadku, seks jest odpowiedzią na uczucia, którym darzą się kochankowie. Jak
zwykle skupiam się na ogólnym wrażeniu i słowach, czynach względem bohaterów.
Mam nadzieję, że w jakimś stopniu wyjaśniłam, dlaczego akcja "miłość"
ruszyła w taki sposób.
Kurcze...no no no...niezłe to jest, naprawdę! Czy mi się wydaje, czy Hermiona porzuci męża dla Dracona? POWIEDZ, ŻE TAK!!! :) Haha, byłoby świetnie, Draco to jest jedna z najbardziej pociągających i charakterystycznych postaci HP. Czarno-biały, niejednoznaczny charakter- to w nim najbardziej uwielbiam ;) Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga ;) Nie masz spamownika, dlatego tutaj zostawiam adres, mam nadzieję, że się nie gniewasz: sara-abel.blogspot.com
OdpowiedzUsuńAż taka Hermiona chyba nie będzie. Szczerze mówiąc, nie wiem, co ta nasza bohaterka planuje w najbliższym czasie. Ale jak wiadomo, z poprzedniego rozdziału, Ronald jej wybaczył zdradę. A głupia nie jest...
UsuńPozdrawiam, Donna
jeest ! dziękuje !
OdpowiedzUsuńłuhuhu końcówka mi się podoba najbardziej xd
pewnie Ron jakos niedługo przegra walka z ADIS i umrze?
no i wtedy hermiona będzie w żałobie i będzie ją pocieszał Malfoy xd
iii pewnie w któryms momencie się rozejdą na chwile, by zaraz znowu do siebie wrocić :D
i skończy się wszystko super dobrze, i będą mieli trójkę dzieci, chłopca i dwie dziewczynki, i będą żyli długo i szczęsliwie :D
Takie tam, moje zakończenie :D
Pozdrawiam Marysia.
Ps. a i jeszcze zapomniałam. wynajdą eliksir nieśmiertelności i dlatego będą życ WIECZNIE i szczęsliwie :D no i oczywiście bedą wiecznie młodzi xd
hahahahah :D
a tak wogóle świetny rozdział, coraz bardziej przekonuję się do tego opowiadania :D
UsuńPozdrawiam Marysia.
Ale masz wizje mojego opowiadania, nie ma co :)
UsuńNiestety: eliksiru na nieśmiertelność nie wynajdą, bo to niemożliwe. Chyba że pojawi się drugi Kamień Filozoficzny, o.
Widziałaś kiedyś pocieszającego Malfoy'a? Bo ja nie i u mnie również się taki nie pojawi. Zresztą... wolę ten zły, ale słodki charakter naszego Draco.
Nie planuje pisać tasiemca, więc w maksymalnie dwudziestu rozdziałach raczej nie zmieści się rozejście Draco i Hermiony, powrót, a także szczegółowy opis żałoby. A jeżeli chodzi o dzieci, to raczej stawiałabym na jedno, chociaż to pewnie i tak nie wypali :D
Dziękuję za miły komentarz, Donna
ejjjjj, dzieci mają być i koniec !
UsuńPozdrawiam Marysia.
Będzie inaczej :)
UsuńZaskoczyłaś mnie nowymi faktami z życia Carmen. Nie sądziłam, że jej przeszłość ma tak barwne drugie dno, co oczywiście w ogólnym rozrachunku wychodzi na plus dla opowiadania. Przeczuwam, że Scarlett jeszcze nieźle namiesza i chyba nie spotka się to z aprobatą innych postaci.
OdpowiedzUsuń+ ładny szablon.
Pozdrawiam.
Na land-of-grafic czeka Twoje zamówienie. :)
OdpowiedzUsuńciekawie się zapowiada, genialnie piszesz! ♥
OdpowiedzUsuńWykreowałam długi komentarz i szlag trafił połączenie i muszę pisać wszystko od nowa.
OdpowiedzUsuńNo sama powiedz czyż nie to nie wkurzające?
Nie znoszę mobilnego netu w mojej pracy;/
Jednak wracając do komentarza.
Sam rozdział niesamowicie mi się podobał i jak nigdy szkoda mi w nim było samego Dracona.
Nie spodziewałam się tego wszystkiego.
Nowiny musiały nim wstrząsnąć.
Poukładane życie chłopaka okazało się nagle zwykłym kłamstwem.
I zaimponowało mi podejście Hermiony.
Nie chciała go opuścić.
Widać wyraźnie, że nie jest wobec niego obojętna.
Brawa dla Granger znaczy Weasley;)W
naprawdę się postarałaś i podniosłaś poprzeczkę, którą sobie zostawiłaś.
pozostaje czekać na ciąg dalszy i pozdrawiam.
dlaczego tak późno nowy rozdział ? :c
OdpowiedzUsuńja do 3 marca umre :/
Kiedyś trzeba było czekać dłużej.
UsuńMam gorący okres w szkole i na razie tylko się uczę i uczę, a na feriach żadnego nowego rozdziału nie wyczarowałam. Poza tym, mam też życie prywatne.
Jak masz na imię?
marysia :)
UsuńZacznę od tego, że to jest chyba moje ulubione Dramione, chociaż chyba to nie jest do końca poprawna nazwa, bo z jednej strony są razem, z drugiej osobno. Wszytsko to jest takie prawdziwe, poplątane, nic nie jest jasne jak w prawdziwym życiu.
OdpowiedzUsuńAh i co chciałam jeszcze powiedzieć to to, że twoje opowiadanie czyta mi się jak książkę. Sposób w jaki wypowiadają się bohaterowie... widać, że wszystko jest bardzo dopracowane.
I przyznam, że takiego zwrotu spraw się nie spodziewałam. To co przekazał im Harry, o bracie. No po prostu jedno wielkie WOW.
Czekam na kolejny rozdział ;)
[malfoy-issue]
Bardzo dziękuję, chociaż ja jestem krytycznie nastawiona do tego opowiadania.
UsuńO tym bracie... Ten pomysł przyszedł mi w momencie, kiedy kończyłam pisać rozdział, od razu po spotkaniu na cmentarzu. I kiedy przyszedł, zapytałam siebie "czemu nie?" i napisałam. I cieszę się, że się podoba.
Nominowałam Cię do The Versatile Blogger!
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na moim blogu pod stroną "Więcej...".
chungwrites.blogspot.com/
no masakra! no Carmen jednak żyje oO tak mi się przynajmniej wydaje ... ojejku ! jutro doczytam resztę oO pozdrawiam Esp :)
OdpowiedzUsuń