CZĘŚĆ 2
Ronald Weasley bacznie
przypatrywał się twarzy swojego gościa siedzącego naprzeciwko niego. Nawet
jeżeli mężczyzna był zdziwiony tą propozycją, nie dał nic po sobie poznać. Arystokraci, pomyślał Ron i przesunął po
szklanym stoliku plik dokumentów.
Dotknąwszy opuszkami
palców chłodnej powierzchni przypomniał sobie dzień, w którym Hermiona
postanowiła kupić ten, a nie inny mebel, które widzieli w sklepie. Kobieta
uparła się, że to ten jedyny, ten najwspanialszy i dwa dni później
dokonała zakupu. Ron pamiętał, że z Hermioną nie było co się kłócić, zawsze
stawiała na swoim. I to w niej kochał.
Ronald otrząsnął się z
myśli, które od pewnego czasu zaczęły go nachodzić w najmniej spodziewanym
momencie. A teraz, kiedy na fotelu naprzeciw niego siedział Draco Malfoy, wcale
nie potrzebował wspomnień. Kolejnego kopniaka od losu.
- Rozmawiałeś z nią w
ogóle o tym, co robisz? – zapytał Draco i odłożył przeglądnięte dokumenty z
powrotem na stolik. Prawą ręką wziął białą filiżankę i wypił łyk mocnej kawy.
- Nie – odpowiedział
cicho.
- Będzie wściekła, że
podjąłeś decyzję za nią. Ona tego nienawidzi, myślałem, że wiesz.
- Doskonale zdaje sobie z
tego sprawę. Robię to tylko dlatego, że ją kocham i nie chce jej więcej ranić.
Powinna być szczęśliwa. Nawet z tobą.
Draco Malfoy nie
powiedział nic więcej. Bez słowa podał długopis mężczyźnie i gestem pokazał,
żeby podpisał dokumenty. Miał tylko nadzieję, że Hermiona szybo zrozumie, co
jej mąż zrobił i nie będzie jego winiła. Jesteś
strasznym egoistą, Malfoy. Nie zrobiłbyś tego, co Weasley.
- Czy rozwód jest
konieczny?
Ron zbył jego pytanie
milczeniem. Uznał, że jest nieodpowiednie. To nie jest sprawa, z której
zwierzyłby się swojemu największemu wrogowi.
- Powiem jej o wszystkim
jak przyjdzie do mnie dzisiaj wieczorem. I pokażę jej dokumenty – powiedział na
pożegnanie Malfoy i wyszedł z salonu zabrawszy ze sobą plik dokumentów
rozwodowych.
Ronald Weasley został sam
w salonie ich wspólnego domu. Po raz ostatni rozkoszował się spokojnym
wieczorem w samotności w tym właśnie domu. I wcale nie żałował tego, co właśnie zrobił.
Ginny stanowczo odradzała mu ten pomysł wiedząc, że gdy tylko Hermiona się o
tym dowie wpadnie w szał. Żadna kobieta nie chciałaby się jako ostatnia
dowiadywać, że mąż się właśnie z nią rozwiódł.
Mężczyzna usiadł wygodniej
w fotelu i uśmiechnął się sam do siebie. Był wolny. Mógł robić co chciał, nikt
nie kazał mu wypoczywać, jeść tylko zdrowe posiłki, brać regularnie leki.
Ron zdawał sobie sprawę,
że zostało mu niewiele czasu i tracił go na stosowanie się do zaleceń lekarza.
Przestał już przejmować się niekończącym się bólem kości, mięśni, płuc. I kiedy
Hermiona spędzała jeszcze jakiś czas w domu w ciągu dnia, udawał, aby dała mu
spokój. Nie to, że jej nie kochał. Jednak miłość według mężczyzny polegała na
czymś zupełnie innym. On marzył o żonie, która pozwoli mu zostać głową rodziny,
która da mu dzieci. I chociaż sam odrzucił propozycję Hermiony – był zły, że im
nie wyszło. Momentami miał ochotę odnaleźć tego człowieka i wbić mu igłę prosto w tętnice naciskając bardzo
powoli tłok wpuszczając do jego organizmu śmiertelną truciznę. Bo on miał już
zniszczone życie.
W ciągu ostatnich lat
zmieniło się wiele spraw. Żałował, że lata szkolne już dawno minęły. Wolałby
nawet walkę z Voldemortem i Śmierciożercami gdyby nic się między nim, a jego
przyjaciółmi nie zmieniło. Gdyby stosunki z Harry’m tak szybko się nie popsuły,
mógłby zostać ojcem chrzestnym ich przyszłego dziecka, spotykać się nadal na
kremowe piwo w Dziurawym Kotle lub inny trunek w zwykłym mugolskim pubie. Ale
świat się zmienił, tak samo jak ludzie, którzy w nim są.
Ron odciął się również od
swojej rodziny utrzymując jedynie sporadyczny kontakt ze swoją jedyną siostrą.
Po śmierci Freda, jego rodzice wyjechali z Anglii osiadając się w małym mieście
na północ Szkocji. Drugi z bliźniaków poświęcił się całkowicie swojemu
biznesowi, a o Percym nie było co wspominać. Bill założył cudowną rodzinę i
wydawał się najszczęśliwszy z nich wszystkich. I kto by pomyślał, że osiągnął
to z niemałą pomocą Fleur. Charlie… Wszelki słuch po nim zaginął zaraz po
Wielkiej Bitwie. Co się z nami wszystkimi
stało? pomyślał Ron i podniósł się z fotela.
Niezgrabnym krokiem ruszył
do sypialni wyciągnął spod łóżka małą,
mugolską walizkę. Nie martwił się tym, że Hermiona mogłaby wejść do sypialni
lada chwila. Od Dracona wiedział, że jeszcze sporo przed nią pracy w
Ministwerstwie. Wraz z Harry’m planowali jakąś akcję, która pozwoliłaby im
doprowadzić sprawę Malfoy’a do końca. Gdyby tylko wiedzieli… Że jest to
niemożliwe bez samego zainteresowanego wolnością.
Uśmiechnął się cynicznie i
zaczął chować swoją skromną garderobę do wnętrza walizki. Nie wiedział jeszcze
gdzie się uda, ale podejrzewał, że będzie musiał się skontaktować ze swoimi
rodzicami. Nie miał prawa zabierać żadnych pieniędzy Hermionie, ponieważ nie
zarobił ani knuta. Musiał wyciągnąć swoje oszczędności z rodzinnej skrytki w
Gringottcie. Podświadomie planował udać się do mugolskiego motelu i zostać tam
przez parę dni. Mógł również pojawić się w małym szpitalu i powiedzieć, że jest
nieuleczalnie chory. Na pewno by mu pomogli. Albo przenieśli do domu opieki dla
takich jak on. Nie musiałby się wtedy martwić, że kogoś zarazi.
Robił z siebie ofiarę
poszkodowaną przez los, chociaż na świecie żyło o wiele więcej ludzi, którzy mają
trudniejszą sytuację życiową. A jemu zostało jeszcze trochę czasu na
pozałatwianie swoich spraw. Przynajmniej tych najistotniejszych.
Po pierwsze, musiał
uniknąć spotkania z Hermioną, która na pewno będzie błagała go o powrót. Nie
chciał tego robić, pragnął dla niej szczęścia, a to co jej robił raczej nie
należało do kategorii „szczęśliwe życie u boku kochającego mężczyzny”.
Po drugie, powinien
porozmawiać po raz ostatni ze swoim starym przyjacielem i przeprosić za słowa z
poprzedniego spotkania. Nikt nie zasługuje na tak podłą prawdę, jaką usłyszał z
jego ust Harry.
No i po trzecie, musiał
odzyskać dawne wspomnienia. Powinien zabawić się chociaż przez jedną noc zanim
całkowicie osłabnie i będzie musiał żyć w bezruchu aż do ostatniej minuty.
Wiele czytał, co się dzieje z osobami umierającymi na AIDS. Zbyt wiele.
Dopakował ostatnie rzeczy,
wsunął jeszcze zdjęcie ślubne do kieszeni walizki i zsunął ją z łóżka. Była
zbyt ciężka jak na jego wątłe już mięśnie. Nie chciał też używać czarów.
Zostawił więc różdżkę na bawełnianej pościeli jako wyraz swojego pożegnania i z
niemałym wysiłkiem zniósł walizkę po schodach. Jeszcze raz obszedł ich wspólny
dom przeciągle wzdychając. Pora zniknąć.
*
Plan Harry’ego mógłby
wypalić, gdyby tylko Ginny zechciała im pomóc bawiąc się po raz kolejny w swoim
życiu w przynętę. Hermiona sama się dziwiła, że po tylu latach związku, jej
przyjaciel pozwala swojej żonie na takie ryzyko. Za czasów Voldemorta nie był w
stanie się z nią spotykać obawiając się o życie ukochanej. Czyżby nareszcie
zrozumiał, że Ginny Potter wcale nie jest delikatną, niemądrą kobietą, a
czarownicą z krwi i kości, która zawsze używa swojego rozumu, kiedy dochodzi do
konfrontacji? Miejmy nadzieję.
Hermiona usiadła
naprzeciwko biurka swojej przyjaciółki podając styropianowy kubek z kawą. Ginny
zrobiła minę jakby ją zemdliło i pokręciła głową dając znak, że nie wypije ani
łyka. Nie powiedziała nic więcej, ale Hermiona już zaczęła coś podejrzewać.
- Harry powiedział ci, co
planuje? – zapytała starsza kobieta i upiła łyk kawy.
- Nie wezmę w tym udziału
– odpowiedziała natychmiast, a widząc zdziwioną minę swojej przyjaciółki,
zaczęła ją uspokajać. – Nie wiem jaki groźny jest ten człowiek, choć na
korytarzy wydawał się być bardzo miły i kulturalny. Nie chciałabym jednak
ryzykować życia swojego pierwszego dziecka.
Hermiona uśmiechnęła się
szeroko maskując w ten sposób swoje rozczarowanie oraz zazdrość.
- Powiedziałaś Harry’emu?
- Jeszcze nie, ale mam
zamiar zrobić to dzisiaj wieczorem – Hermiona zobaczyła błysk w oku swojej
przyjaciółki. – Jeżeli wiesz, co mam na myśli.
Kobieta nie odpowiedziała,
a w jej oczach stanęły łzy. Ginny westchnęła i przechyliła się przez swoje
biurko dotykając ramienia dziewczyny. Delikatnie pogładziła przyjaciółkę i zabrała
dłoń.
- Powiesz mi, co cię
gryzie?
Hermiona pokiwała
twierdząco głową i wyprostowała się na twardym krześle.
Tak naprawdę nie planowała
rozmawiać z Ginny o swoich uczuciach. Nigdy nie skarżyła się swojej
przyjaciółce na swój los, nikt oprócz Draco nie wiedział jakim ciężarem jest
dla niej Ron. Jednak miała nadzieję, że pani Potter pomoże jej zrozumień, o co
w tym wszystkim chodzi. Pomoże znaleźć odpowiednie wyjście z tego wszystkiego,
w co się zaplątała. I pokaże, że Malfoy nie jest dla niej.
- Ja chyba czuje coś do
swojego klienta – wydusiła z siebie, a widząc, że Ginny niewiele zrozumiała,
dodała – do Malfoy’a.
Nawet jeżeli ta wiadomość
zdziwiła Ginny, ta nie dała po sobie niczego poznać. Nic nie powiedziała
czekając, aż dalsze słowa wyjaśnienia wypłyną z ust przyjaciółki.
- Spotykam się z nim od
pewnego czasu, sypiamy ze sobą. Tylko - dodała i schowała twarz w dłoniach. –
Obiecałam sobie, że już nigdy więcej się z nim nie spotkam, ale złamałam się
dzisiaj. Mam przyjść do jego mieszkania wieczorem.
Zaległa cisza. Ginny
czekała aż Hermiona jeszcze coś powie, ale zrozumiałam, że do tego nie dojdzie.
Zebrawszy się w sobie odezwała się najbardziej neutralnym tonem na jaki było ją
stać.
- Wiem o was od pewnego
czasu, Harry mi powiedział – zaczęła. – I choć na początku byłam na ciebie
wściekła za to, co robisz mojemu bratu, wiem, że teraz przynajmniej jesteś
szczęśliwsza. Zdaje sobie sprawę, jakim ciężarem jest dla ciebie Ron, szukasz
jego namiastki. Ale nie jestem pewna, że czujesz coś do Malfoy’a. Na to pytanie
tylko ty możesz znaleźć odpowiedź, nie powinnaś oczekiwać, że ci pomogę. Mogę
ciebie jedynie wspierać.
Hermiona podniosła głowę i
spojrzała w oczy swojej przyjaciółki. Jej wzrok wyrażał wdzięczność za to, że
nie została potępiana za to, co robiła, kiedy wracała późno do domu. Poczuła
się o wiele lepiej, kiedy wyjawiła prawdę Ginny. Jednak Potter miała rację,
sama musiała poukładać swoje uczucia.
Z jednej strony miała męża
i rodzinę, którą razem tworzyli. Nadal kochała Rona, chociaż naprawdę musiała
się postarać, aby to uczucie do niego nie zostało zabite. Jednak dusiła się,
kiedy nie mogła nic zrobić. Opiekowała się nim, utrzymywała i płaciła rachunki
za dwoje. A one ciągle rosły. Leki były coraz droższe, wkrótce będzie musiała
zatrudnić pielęgniarkę na pełny etat, a nie stać jej było opłacenie
wszystkiego. Musieli by się przeprowadzić do mniejszego domu, ale myśl o
zostawieniu ich pierwszego gniazdka była przerażająca.
Z drugiej strony był
Draco, który pobudzał w niej wszystko, co dobre. Czuła się niesamowicie
przebywając w jego towarzystwie, prowadząc długie rozmowy na istotne tematy,
uzupełniać swoje doświadczenie w medycynie i biznesie. Mieli ze sobą wiele
wspólnego. Jednak przede wszystkim łączył ich tylko seks i nic więcej. Nie
mogła go kochać, nie powinna nawet czuć do niego sympatii. Ale im dłużej to
wszystko trwało, zatracała się w każdej chwili spędzonej razem. A poznali się
na nowo zaledwie dwa miesiące temu. Złapała się na haczyk, który na nią
zastawił w tamtym barze. Powiedział jej o tym. A ona się tylko uśmiechała, czym
zaskoczyła jego. Ale brakowało jej tego, co powinno być w każdym związku.
Uczucia, pasji i prostego poczucia, że ma kogoś, kto ją ochroni. Na razie to
ona chroniła jego wyciągając z wielkiego bagna, w które wpadł zaraz po śmierci
swojej żony. Czy to oznacza, że on również będzie musiał jej pomóc uporać się
ze śmiercią Rona? Nie wiedziała.
- Idź dzisiaj do niego –
odezwała się Ginny wyrywając ją z zadumy. – Musicie o tym porozmawiać. Dzieje
się coś czego się nigdy nie spodziewałaś, prawda?
- Tak.
- I pomyśleć, że to wszystko przez tego całego
Webnera!
*
Jeszcze nie wiedział jak
przekaże jej wiadomość, że mąż właśnie podpisał papiery rozwodowe, na których
brakowało tylko jej podpisu.
Draco nie wiedział jak
Weasley to zrobił skoro nie miał prawa otwierać nowej sprawy bez wiedzy swojej
Hermiony. Wszystkie dokumenty przechodziły przez ich biuro. Jednak Malfoy podejrzewał,
że Scarlett Woodland miała z tym coś wspólnego. Skoro to, co powiedział mu
Potter było prawdą, ta kobieta zamieszana była w coś więcej. Po kolei każdy
element tej układanki zaczynał do siebie pasować. Nie wiedział jeszcze jaką
rolę odegrała sama Scarlett i po co Matthew Webner przyjechał do Londynu, ale
ufał, że cała sprawa wyjaśni się w przeciągu paru dni.
Były skazaniec nie może
się ukrywać. A jakoś Draco nie wyobrażał sobie, żeby Marcus mógłby zabić swoją
żonę. Z opowieści Carmen wszyscy się bardzo kochali.
Jednak patrząc wstecz,
Draco przypomniał sobie pośpiech, w którym jego zmarła żona chciała wyjechać ze
Szkocji. Nie była wtedy szczęśliwą kobietą i rzadko się uśmiechała. Dopiero po
paru miesiącach zaczęła korzystać z życia i opowiadać o swojej przepości. Ale
teraz Draco wiedział, że większość pominęła. Mówiła często o dzieciństwie,
zabawach w parku przy rezydencji rodzinnej, dzieciach sąsiadów. Nigdy nie
wspominała dużo o magii, swojej szkole. Właściwie do tej pory nie wiedział,
gdzie skończyła naukę. Nie widział nawet, żeby w ich domu używała magii.
Jednego był teraz pewien: że nigdy tak naprawdę jej nie znał i kochał cień
kobiety, którą sam sobie wykreował.
Rozległ się dzwonek do
drzwi wyrywając Malfoy’a z zamyślenia. Podszedł do nich na miękkich nogach, a
kiedy je otworzył poczuł jak serce mu przyspiesza.
Hermiona Granger nawet po
całym dniu pracy wyglądała pięknie. Ciemne oczy były podkreślone czarnymi
rzęsami, na których nie było ani grama kosmetyków. Włosy jak zawsze w nieładzie
tworzyły na głowie piękną burzę loków. Nic dziwnego, że ją… Nie.
- Mogę wejść? – zapytała
zmęczonym głosem i nie czekając na jego reakcję przeszła przez próg. Ściągnęła
z nóg wysokie buty na obcasie i syknęła z bólu, kiedy postawiła stopę w
puszystym dywanie. Żakiet, który trzymała w dłoniach powiesiła na wieszak i
odwróciła się w stronę milczącego dotąd Dracona.
Uśmiechnęła się do niego
niepewnie i podeszła. Stojąc przed nim wahała się, co powinna zrobić.
Pocałować? Przejść obok?
Podjął decyzję za nią
przyciągając ją do siebie i muskając delikatnie jej wargi swoimi. Mechanicznie
odwzajemniła pocałunek i poczuła przyjemne ciepło rozlewające się po jej ciele.
Przylgnęła do niego mocniej, jego dłonie zaczęły błądzić po jej plecach. W
odpowiedzi na pieszczotę dotknęła jego twarzy. Mruknął z zadowoleniem.
Hermiona poczuła swąd
czegoś palonego. Oderwała się od swojego kochanka.
- Nie zapomniałeś może o
czymś?
Dopiero kiedy poczuł
spaleniznę zaklął i poszedł do kuchni. Hermiona zaśmiała się pod nosem i poszła
w stronę pomieszczenia. Zobaczyła jak Draco siłuje się z drzwiczkami piekarnika
i domyśliła się, że z kolacji nici.
- Może ci w czymś pomóc?
Znam się na czarach – zażartowała. Draco zobaczył jej minę i również się
uśmiechnął wyciągając z kieszeni różdżkę.
- Cóż, ja też znam parę
przydatnych zaklęć.
Po chwili przed nimi stał
cudownie pachnący kurczak. Hermionie ślinka naciekła do ust, a widząc to Malfoy
zaśmiał się i poprowadził ją do stołu.
- Lepiej tutaj zaczekaj,
bo przed kolacją muszę ci coś pokazać.
Podał jej kieliszek
czerwonego wina. Jej ulubionego.
- To aż tak straszne, że poisz mnie alkoholem?
Nie odpowiedział.
Wyciągnął z najbliższej komody plik dokumentów. Położył przed nią na stole i
wyszedł do kuchni.
Zaintrygowana Hermiona
odłożyła kieliszek i zaczęła przeglądać dokumenty. Jednak to, co tam znalazła w
żadnym stopniu jej się nie spodobało.
____________________________________________
Nareszcie rozdział
odzyskany i opublikowany. I dochodzę do wniosku, że przydałaby mi się beta. Czy
ktoś chętny do współpracy? Jestem bardzo ugodową osobą.
Rozdział cały o rozwodzie.
No, właściwie to mam zamiar podzielić ten dzień na jeszcze jedną część. W końcu
Draco musi się jakoś wytłumaczyć z tego, że posiada te dokumenty i w ogóle jej
pokazał. I co się stało z Ronem.
Planuje w najbliższych
rozdziałach wyjaśnić nareszcie tę sprawę ze Scarlett i dopisać zakończenie. Tym
razem powinnam dobić do 20 rozdziałów. Mało? No cóż… Musiałabym nieźle
pokombinować żeby pójść dalej i znaleźć kolejny problem, z którym mogliby się
nasi zakochani zmagać. Ale jaki? A może po prostu pokuszę się na następne
opowiadanie Dramione? Jak na Nadziejach. Pomyślimy.
Ściskam.
Jestem pierwsza!
OdpowiedzUsuńNa początek składam serdecznie życzenia i wszystkiego najlepszego.
A tymczasem wracam do komentowania rozdziału.
Zaskoczyłaś mnie decyzją Rona, że chce dać Hermionie rozwód.
Niby w ten sposób ją uwolni od swojej osoby, ale to może jej pomóc.
Cieszę sie również iż Ginny jej wybaczyła gdyż coś takiego było jej potrzebne.
Widać że Hermina się tego obawiała najbardziej i na całe szczęście najgorsze ma już za sobą.
Jestem ciekawa jaka będzie jej reakcja i niecierpliwie oczekuje ciągu dalszego.
Mam nadzieję że nie każesz nam czekać długo gdyż naprawdę uwielbiam to opowiadanie.
Mimo wszystko uważam, że Ron postąpił słusznie. Jakkolwiek to nie zabrzmiało, w takiej sytuacji zachował się dobrze. O ile mogę zastosować takie określenie. I wyobrażam sobie, jaką awanturę Hermiona może zrobić Draco, gdy dowie się, że to właściwie on przekonał Weasley'a do podpisania papierów rozwodowych.
OdpowiedzUsuńP.S
Dziękuję za komentarz na blogu :-)
Pozdrawiam.
świetny! :D
OdpowiedzUsuńGG: 44886279 - pisz z chęcią będę Ci betowała rozdziały ;)))
OdpowiedzUsuń'Ellie
aaaaaaaaaaa boskie! choć uważam ze |Ron postąpił trochę egoistycznie oO
OdpowiedzUsuń