CZĘŚĆ TRZECIA
Hermiona badawczo
przyglądała się spokojnej twarzy swojego towarzysza szukając w niej
jakichkolwiek oznak zaprzeczenia na to,
co dopiero przeczytała. Jednak nie znalazła niczego. Przynajmniej nie
tego, co naprawdę pragnęła tam znaleźć. Mimowolnie zaczęła zgniatać trzymane w
ręku papiery z nadzieją, że ściskając je będzie mogła wyrzucić z pamięci
znajdujące się na nich informacje.
Nie chciała wierzyć, że
została w ten sposób odrzucona.
Ufała Ronowi i miała
nadzieję, że będą razem do samego końca. Najwidoczniej on zmienił zdanie i
podjął decyzję za nią. A ona nienawidziła tego z całego serca. Uwielbiała
sama układać swoje życie i nie było w nim rozwodu.
Kobieta rzuciła pod nogi
Malfoy’a papierową kulkę i oparła się o blat kuchenny w nadziei, że podtrzyma
ją przed upadkiem. W razie gdyby taki miał nastąpić. Próbowała jeszcze raz
ułożyć to, co właśnie przeczytała w jedną logiczną całość. I ostatecznie
zrozumieć dlaczego Ronald tak postąpił. Bo niestety wiedziała, że podpisze te
dokumenty i zakończy cały proces. Bez żadnych awantur, próśb i błagania o
kolejną szansę. Mimo wszystko sama miała dość.
Malfoy stał po przeciwnej
stronie kuchni z miną, która nie wyrażała ani zdumienia, ani żalu czy nawet
współczucia. Włożył swoją kamienną maskę zakrywającą wszystko, co mogłoby
świadczyć o jakimkolwiek uczuciu. Jednak Hermiona zdążyła już go poznać i
wiedziała, że pod tą maską obojętności coś się ukrywa. Zawsze. Jednak nie
wiedziała jeszcze co to może być.
Szatynka nie prosiła o
nic, nie wypowiedziała żadnego słowa chcąc w ten sposób pokazać, że jest silna.
Mimo to Draco od razu zobaczył, że wiadomość nią wstrząsnęła. I że się jej nie
spodziewała.
- Dlaczego tobie
powiedział?
Nie odpowiedział jej od
razu. Odłożył wszystko, co trzymał wcześniej w dłoniach i wziąwszy ją za ramię
zaprowadził do stołu, gdzie niemal siłą posadził na krześle. Sam usiadł zaraz obok. Chciał
złapać ją za rękę i powiedzieć, że teraz wszystko się ułożyć, że…
- Bo wiedział, że zależy
mi na tobie.
Cisza, która zapadła była krępująca
i bolesna w pewnym sensie. Draco zaczął nareszcie układać sobie życie na nowo,
wiedział, że nie będzie już kochał tak bardzo żadnej kobiety, jak kochał
Carmen. Ale wiedział również, że bez Hermiony nie potrafiłby nic zrobić.
Uzależnił się od jej obecności.
Natomiast Hermiona chciała
się po prostu skulić i zacząć płakać. Zbyt dużo spadło na nią w tej chwili i
marzyła jedynie o spokoju, cichej spokojnej rozmowie. Czegoś, co mogłoby
pozwolić jej na chwilę zapomnieć o tym, co się właśnie wydarzyło.
W życiu kobieta staje
przed różnymi wyborami. Niektóre są proste, wręcz banalne, a decyzja
podejmowana szybko i bez poczucia, że jest zła. Ale pojawiają się też takie
wybory, nad którymi trzeba usiąść i pomyśleć dłuższą chwilę, a nie zawsze jest
gwarancja, że dana decyzja jest właściwa. I właśnie przed takim wyborem stoi
Hermiona. Podjęła decyzję, że pozwoli Ronowi odejść, ale nie wiedziała jaki
będzie jej następny krok.
Mogłaby wybrać spokojne
życie w samotności, gdzie mogłaby nareszcie zadbać tylko o swoją wygodę i nie
przejmować się, że jej późne siedzenie w pracy mogłoby nie odpowiadać
partnerowi. Takie życie wydaje się ciekawe, ale na krótką metę. Hermiona zna
smak samotności, wewnętrznej pustki i ma świadomość, że potrzebuje kogoś, kto
ją by kochał, potrzebuje wsparcia.
Ale jest też i drugi
koniec, w którym mogłaby wybrać życie z mężczyzną, który zadowalał ją nie tylko
seksualnie, ale i intelektualnie i zawodowo. Miałaby to upragnione wsparcie,
gdzie wcale nie musiałaby troszczyć się o uczucia Dracona. On nie szukał
rodziny, ale związku bez zobowiązań.
- Hermiono…
Kobieta pragnęła
zignorować szepty i nieśmiały dotyk mężczyzny, ale nie była w stanie. Jej ciało
reagowało zawsze, kiedy muskał jej skórę. Ale nie miała teraz ochoty na
pieszczoty. Pragnęła uciec.
- Nie… - poprosiła i
zaczęła się podnosić. Jednak Draco był szybszy. Zerwał się z krzesła i po paru
sekundach usiadł znowu, ale przyniósł pogniecione papiery rozwodowe.
- Obiecałem, że
podpiszesz.
Hermiona się oburzyła i
spojrzała na mężczyznę wściekłym wzrokiem.
- Jakim prawem…?
- Już ci powiedziałem, do
cholery.
- Nie! Nic mi nie
powiedziałeś! – odtrąciła dokumenty i wstała. Draco również się podniósł i
stali teraz naprzeciwko siebie. Oboje wściekli.
- Nie powiedziałem? –
warknął. – Zależy mi na tobie! Nie chce tego układu, w którym przychodzisz do
mnie tylko wtedy kiedy chcesz i mam wrażenie, że ty również pragnęłaś zmiany.
Dlatego zgodziłem się z nim spotkać! Dlatego obiecałem mu, że namówię ciebie do
podpisania tych dokumentów! Bo mi na tobie zależy i chcę ciebie całej tylko dla
siebie!
- Dlaczego żaden z was nie
wziął pod uwagę mojego zdania?! – wybuchła. – Nikt nie liczy się z moimi
uczuciami, nie pozwala podjąć samodzielnej decyzji. No…? Dlaczego? A teraz ty
mi mówisz, że ten niezobowiązujący układ ci nie pasuje, że ci na mnie zależy.
Kiedy do tego doszedłeś? W którym momencie? Kiedy mnie pieprzyłeś?
- Przestać Granger! Nie
pamiętasz jak mi opowiadałaś o swoim życiu? O marzeniach? Planach na
przyszłość? O rodzinie? Dobrze wiedziałaś, że Weasley któregoś dnia umrze, a ty
zostaniesz sama i będzie starała się zapomnieć o tym bólu. Mówiłem ci jak to
jest, jak bardzo cierpisz po odejściu ważnej dla siebie osoby. Rozmawialiśmy o
tym tysiące razy. Wielokrotnie zadawałaś te same pytania, a ja chociaż już
wtedy czułem, że… Odpowiadałem ci na nie bez względu na to, że nie chciałem się
dzielić swoją przeszłością z tobą. Ten ból po stracie ukochanej osoby jest
intymny. A jednak…
- To dlaczego nie powiedziałeś,
żebym przestała pytać? Nie poprosiłeś żebym od niego odeszła?
- Doskonale wiedziałem, że
od niego nie odejdziesz. Wielokrotnie zastanawiałem się jak ciebie o to
poprosić, znamy się od dłuższego czasu. Obudziłaś mnie z transu, żałoby po
śmierci Carmen, pozwoliłaś mi poczuć na nowo, że żyję. Ale wolałem patrzeć jak
jesteś z nim, jak spełniasz się jako żona. Chociaż wiedziałem, że nie kochasz
Weasley’a.
- Jak śmiesz…?
- Nie mylę się, wiesz o
tym. Przywiązałaś się do niego, ale już go nie kochasz. Nie przychodziłabyś do
mnie, gdyby było inaczej. Ironia, prawda?
Hermiona starała
zamaskować łzy bezsilności napływające jej do oczu, ale nie udało się. Słone
krople spłynęły po policzkach pozostawiając czarne smugi po tuszu do rzęs.
Wstydziła się pokazywać
słabość przed Draco Malfoy’em. On sam wszystko ukrywał: irytację, złość. Nie
potrafił jej nawet powiedzieć, że się zakochał. Harry powiedział jej, że
powinna uważać. Nie chodziło mu o jej uczucia, ale o uczucia Dracona. To jemu
brakowało miłości po stracie żony, starał się zastąpi swoją ukochaną inną
kobietą, zapełnić pustkę po stracie. Ale ona nie potrafiła mu tego dać.
Żałowała, że sama czuje się z tym wszystkim zagubiona, że tyle spraw
pokomplikowało się w ostatnich tygodniach. Jednak najbardziej żałowała, że
przyszła tutaj dzisiaj wieczorem. Chciała wrócić do domu, pożegnać się z Ronem
tak jak należało. Musiała tylko załatwić jedną sprawę.
- Nic nie odpowiesz? –
ponaglał ją blondyn dotykając jej dłoni.
Hermiona odsunęła swoje
palce jak oparzona i wstała. Właściwie to zerwała się z krzesła i zaczęła
pospiesznie zbierać swoje rzeczy. Podpisała również papiery rozwodowe i rzuciła
nimi w Dracona.
- Mam nadzieję, że jesteś
zadowolony z tego wszystkiego – warknęła. – Nie mam tylko pojęcia dlaczego wybrałeś mnie.
Draco złapał ją za ramiona
i potrząsną. Krzyknęła na niego. Nie wiedział, co ma zrobić, więc poprowadził
ją do salonu sadzając na białej sofie. Nie znał jej od tej strony. Aczkolwiek w
jakimś sensie rozumiał jej zachowanie. Dowiedziała się dzisiaj, że mąż chce
rozwodu, a kochanek pragnie prawdziwego związku.
- Granger, posłuchaj mnie
– powiedział spokojnie i usiadł obok niej. Nie potrafił opanować drżących rąk.
Denerwował się.
- Nie…
- Tym razem to ty mi nie
przerywaj – złapał ją za obie ręce. – Odkąd odeszła ode mnie Carmen byłem
zagubiony. Nie byłem zdolny do wykonania najprostszej rzeczy, nie odzywałem się
do nikogo. Przez parę lat opłakiwałem jej stratę. Aż do momentu, w którym
zacząłem sobie uświadamiać, że nawet jeżeli ona umarła ja powinienem nadal żyć
tak jak by chciała ona. Ale spotkałem ciebie w tym barze i nie spodziewałem
się, że moje dawne uprzedzenia wobec twojej osoby tak szybko pójdą w
zapomnienie. Zaakceptowałaś mnie i w jakimś sensie musiałaś mi wybaczyć to jaki
byłem w szkole, że podejmowałem złe decyzje, że to mój ojciec miał na mnie
większy wpływ niż sam podejrzewałem. Czułem, że rozumiesz mnie. Od tamtej pory
dużo o tobie myślałem starając się zrozumieć swoje wcześniejsze zachowanie. A
potem ty wzięłaś moją sprawę po tym ataku Śmierciożerców. Nie wiedziałem jak
mam ci dziękować, bo niewątpliwie zostałbym uznany za winnego i zakazany na
dożywocie w Azkabanie. Powiedzieliby, że po tylu latach ponownie przyłączyłem
się do nich, do moich dawnych pobratymców. Sama zresztą wiesz, że w czasie
szkolnym należałem do popleczników Czarnego Pana. Widziałaś znak.
I zaczęliśmy się spotykać.
Wiele razy rozmawialiśmy na zawodowe tematy i przyszłaś do mojego mieszkania.
Nie potrafiłem się pohamować, pozwoliłem sobie na jedną noc zapomnienia. I to z
tobą! Potem były kolejne razy, a ja… cóż, poczułem coś więcej niż ty chciałaś
czuć. Poznałem ciebie. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęło mi na tobie zależeć.
- Kochasz mnie, Draco?
Draco umilkł i spojrzał na
kobietę z uwagą. Czy ją kochał?
- Nie wiem, co do ciebie
czuję.
Zobaczył w jej oczach
rozczarowanie. Chciał jej powiedzieć, że ją kocha, ale nie wiedział czy to
prawda. Nie należał do mężczyzn rzucającym słowa na wiatr, nie chciał zranić
siebie. Nie chciał, aby pamięć Carmen została zbezczeszczona.
- Myślę, że nasza ten etap
znajomości powinniśmy zakończyć. Jestem twoim adwokatem, nie powinnam być twoją
partnerką życiową.
Hermiona wyrwała swoje
dłonie z jego uścisku wstając. Spojrzała na niego czule.
- Mam nadzieję, że mnie
rozumiesz.
Wyszła.
Draco ukrył twarz w
dłoniach i westchnął. Stracił ją. Kolejną kobietę, którą chciał poznać.
Poczuł, że świat jest
niesprawiedliwy. Robił wszystko, aby ją zdobyć, żeby pozbyć się niepotrzebnego
balastu w postaci jej męża. I teraz, kiedy była wolną kobietą spodziewał się,
że zostanie z nim.
Czuł, że będzie mu jej
brakowało. I zrozumiał.
Była dla niego wyjątkowa.
I postanowił, że będzie o
nią walczył.
*
Przemierzał szerokie
korytarze Ministerstwa Magii w pośpiechu. Mijał postawnych czarodziei, szykowne
czarownice. Piękne obrazy zerkały na niego z ciekawością. Nic dziwnego: był w
tym korytarzu pierwszy raz w życiu.
Był zadowolony. Nareszcie
ją znalazł, po tylu latach ma szansę pokazania jej, co straciła wybierającego
tego arystokratycznego dupka, a jego wsadzając do więzienia za morderstwo. Ale
nie przewidziała, że jest cierpliwy i żądny zemsty. W pewnym sensie sama
zapłaciła za to, co zrobiła mu wiele lat temu.
Byli do siebie podobni.
Nie chodziło tu o wygląd zewnętrzny, w końcu łączyły ich więzy krwi. Ona
również była zdolna do morderstwa. Dokładnie jak on.
Matthew uśmiechnął się
ironicznie, kiedy stanął pod drzwiami. Przeczytał na tabliczce: Hermiona
Weasley, Scarlett Woodland, biuro prawnicze.
To
tutaj.
Nacisnął delikatnie klamkę
i wsunął się środka.
Poczuł, że udało mu się ją
odnaleźć. Jego ukochaną siostrę, kobietę, z którą chciał spędzić resztę życia.
Wyglądała tak jak ją
zapamiętał. Dokładnie jak jej siostra bliźniaczka, którą widywał dosyć często
podczas odwiedzin w więzieniu. Blond włosy kobiety spływały kaskadami na proste
plecy, błękitne oczy wpatrywały się w niego w niemym przerażeniu.
- Matthew – wyszeptała
wypuszczając plik dokumentów z rąk. – Jak?
- Jak się masz Carmen?
____________________________________________
Ktoś zauważył tę zmianę
imienia? Łapki w górę. Nie dziwicie się, była celowa. I co niektórzy właśnie
odkryli rozwiązanie mojej zagadki.
Na razie musiała załatwić tak tę sprawę z
Draco i Hermioną. Wydawało mi się to trochę nierealne, żeby nagle wskoczyła mu
w ramiona, kiedy wzięła rozwód. Nieprawda? Chociaż wydaje mi się, że to całe
opowiadanie to jedno wielkie bagno. Wszystko się miesza, nie jest ze sobą
spójne. Ale na szczęście wszystko dobieg końca, a według moich postanowień to
moje ostatnie opowiadanie Dramione. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę
chciała wrócić do tej tematyki. Chyba straciłam wszelkie pomysły.
hmm, no rzeczywiście jakby sie sobie rzucili w ramiona nie byłoby dobrzee. i tak jest dobrze. ostatnie mysli Draco- że będzie walczył o Hermione, wzruszyły mnie. serio.
OdpowiedzUsuńchyba musze przeczytac jeszcze raz to opowiadanie, od poczatku bo niektorych wątków zapomniałam, i myli mi się wszystko.
dłuuugo czekalam na ten rozdział i opłaciło się ;)
o nieeee.. nie będziesz już pisała Dramione? :c dlaczego ? :x
uwielbiam twoje opowiadania Dramionee..
no cóż, teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejna notke ;)
Pozdrawiam M.
Na razie chciałabym sobie dać spokój z Dramione, kiedy skończę Wachlarz uczuć. Mam pomysł na całkiem inne opowiadanie, a po tylu latach męczy mnie już Hermiona Granger. Draco oczywiście zostanie. Może kiedyś do niego wrócę, ale nie wiem czy prędko.
UsuńDziękuję za opinię.
Cieszę się kochana że rozdziały będą co dwa tygodnie.
OdpowiedzUsuńTo dobry pomysł według mnie i podoba mi sie.
Ogólnie rozdział mnie poruszył.
Ta rozmowa Hermiony i Dracona jest naprawdę wyjątkowa.
Szkoda że Draco nie powiedział jej o swoich uczuciach.
Myślę że w ten sposób byłoby jej łatwiej.
Wydaje mi sie również że Hermiona miała prawo do wybuchu złości.
W końcu jakby nie było podjęli decyzje bez niej chociaż niby dla jej dobra a tymczasem tylko ją wkurzyli.
Osobiście jak zwykle czekam na ciąg dalszy.
Wyłapałam kilka błędów ale niezbyt dużo;)
pozdrawiam serdecznie.
Błędy są i będą dopóki nie znajdę bety :c
UsuńAle skoro już opowiadanie dobiega końca tonie wiem jaki w tym sens.
Draco nie potrafi wyrazić swoich uczuć, chyba nadal czuje coś do swojej zmarłej żony. Tym bardziej, że okazuje się iż... ale cii. Nic nie zdradzę. Chyba wymknął mi się spod kontroli i biega sobie po łąkach samopas kreując swoje życie.
Podejrzewałam, że jakaś tajemnica wyjdzie na jaw, ale niekoniecznie aż TAKA. Mimo wszystko, dreszczyk emocji odnośnie końcówki rozdziału jest jak najbardziej na miejscu!
OdpowiedzUsuńRozumiem, że opowiadania Dramione mogą męczyć, ponieważ sama przez to przechodziłam. Nie wspominając już o prawdziwym diamencie (tematyka Potter'owska, ale paring Draco&Loreen), który zupełnie mi nie wyszedł.
Daj znać (np. na antracytowym), jeśli zaczniesz nowe opowiadanie, chętnie będę czytać:)
Pozdrawiam :-)
Już od tej sceny na cmentarzu wiedziałam, że Scarlett to tak naprawdę Carmen. Chociaż tak właściwie to chyba już wcześniej coś podejrzewałam. ;p
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie i jestem strasznie ciekawa jak potoczy się dalej i jaka jest prawdziwa historia sióstr Woodland :)