niedziela, 28 kwietnia 2013

Wachlarz uczuć XII


CZĘŚĆ TRZECIA
Hermiona badawczo przyglądała się spokojnej twarzy swojego towarzysza szukając w niej jakichkolwiek oznak zaprzeczenia na to,  co dopiero przeczytała. Jednak nie znalazła niczego. Przynajmniej nie tego, co naprawdę pragnęła tam znaleźć. Mimowolnie zaczęła zgniatać trzymane w ręku papiery z nadzieją, że ściskając je będzie mogła wyrzucić z pamięci znajdujące się na nich informacje.
Nie chciała wierzyć, że została w ten sposób odrzucona.
Ufała Ronowi i miała nadzieję, że będą razem do samego końca. Najwidoczniej on zmienił zdanie i podjął decyzję za nią. A ona  nienawidziła tego z całego serca. Uwielbiała sama układać swoje życie i nie było w nim rozwodu.
Kobieta rzuciła pod nogi Malfoy’a papierową kulkę i oparła się o blat kuchenny w nadziei, że podtrzyma ją przed upadkiem. W razie gdyby taki miał nastąpić. Próbowała jeszcze raz ułożyć to, co właśnie przeczytała w jedną logiczną całość. I ostatecznie zrozumieć dlaczego Ronald tak postąpił. Bo niestety wiedziała, że podpisze te dokumenty i zakończy cały proces. Bez żadnych awantur, próśb i błagania o kolejną szansę. Mimo wszystko sama miała dość.
Malfoy stał po przeciwnej stronie kuchni z miną, która nie wyrażała ani zdumienia, ani żalu czy nawet współczucia. Włożył swoją kamienną maskę zakrywającą wszystko, co mogłoby świadczyć o jakimkolwiek uczuciu. Jednak Hermiona zdążyła już go poznać i wiedziała, że pod tą maską obojętności coś się ukrywa. Zawsze. Jednak nie wiedziała jeszcze co to może być.
Szatynka nie prosiła o nic, nie wypowiedziała żadnego słowa chcąc w ten sposób pokazać, że jest silna. Mimo to Draco od razu zobaczył, że wiadomość nią wstrząsnęła. I że się jej nie spodziewała.
- Dlaczego tobie powiedział? 
Nie odpowiedział jej od razu. Odłożył wszystko, co trzymał wcześniej w dłoniach i wziąwszy ją za ramię zaprowadził do stołu, gdzie niemal siłą posadził  na krześle. Sam usiadł zaraz obok. Chciał złapać ją za rękę i powiedzieć, że teraz wszystko się ułożyć, że…
- Bo wiedział, że zależy mi na tobie.
Cisza, która zapadła była krępująca i bolesna w pewnym sensie. Draco zaczął nareszcie układać sobie życie na nowo, wiedział, że nie będzie już kochał tak bardzo żadnej kobiety, jak kochał Carmen. Ale wiedział również, że bez Hermiony nie potrafiłby nic zrobić. Uzależnił się od jej obecności.
Natomiast Hermiona chciała się po prostu skulić i zacząć płakać. Zbyt dużo spadło na nią w tej chwili i marzyła jedynie o spokoju, cichej spokojnej rozmowie. Czegoś, co mogłoby pozwolić jej na chwilę zapomnieć o tym, co się właśnie wydarzyło.
W życiu kobieta staje przed różnymi wyborami. Niektóre są proste, wręcz banalne, a decyzja podejmowana szybko i bez poczucia, że jest zła. Ale pojawiają się też takie wybory, nad którymi trzeba usiąść i pomyśleć dłuższą chwilę, a nie zawsze jest gwarancja, że dana decyzja jest właściwa. I właśnie przed takim wyborem stoi Hermiona. Podjęła decyzję, że pozwoli Ronowi odejść, ale nie wiedziała jaki będzie jej następny krok.
Mogłaby wybrać spokojne życie w samotności, gdzie mogłaby nareszcie zadbać tylko o swoją wygodę i nie przejmować się, że jej późne siedzenie w pracy mogłoby nie odpowiadać partnerowi. Takie życie wydaje się ciekawe, ale na krótką metę. Hermiona zna smak samotności, wewnętrznej pustki i ma świadomość, że potrzebuje kogoś, kto ją by kochał, potrzebuje wsparcia.
Ale jest też i drugi koniec, w którym mogłaby wybrać życie z mężczyzną, który zadowalał ją nie tylko seksualnie, ale i intelektualnie i zawodowo. Miałaby to upragnione wsparcie, gdzie wcale nie musiałaby troszczyć się o uczucia Dracona. On nie szukał rodziny, ale związku bez zobowiązań.
- Hermiono…
Kobieta pragnęła zignorować szepty i nieśmiały dotyk mężczyzny, ale nie była w stanie. Jej ciało reagowało zawsze, kiedy muskał jej skórę. Ale nie miała teraz ochoty na pieszczoty. Pragnęła uciec.
- Nie… - poprosiła i zaczęła się podnosić. Jednak Draco był szybszy. Zerwał się z krzesła i po paru sekundach usiadł znowu, ale przyniósł pogniecione papiery rozwodowe.
- Obiecałem, że podpiszesz.
Hermiona się oburzyła i spojrzała na mężczyznę wściekłym wzrokiem.
- Jakim prawem…?
- Już ci powiedziałem, do cholery.
- Nie! Nic mi nie powiedziałeś! – odtrąciła dokumenty i wstała. Draco również się podniósł i stali teraz naprzeciwko siebie. Oboje wściekli.
- Nie powiedziałem? – warknął. – Zależy mi na tobie! Nie chce tego układu, w którym przychodzisz do mnie tylko wtedy kiedy chcesz i mam wrażenie, że ty również pragnęłaś zmiany. Dlatego zgodziłem się z nim spotkać! Dlatego obiecałem mu, że namówię ciebie do podpisania tych dokumentów! Bo mi na tobie zależy i chcę ciebie całej tylko dla siebie!
- Dlaczego żaden z was nie wziął pod uwagę mojego zdania?! – wybuchła. – Nikt nie liczy się z moimi uczuciami, nie pozwala podjąć samodzielnej decyzji. No…? Dlaczego? A teraz ty mi mówisz, że ten niezobowiązujący układ ci nie pasuje, że ci na mnie zależy. Kiedy do tego doszedłeś? W którym momencie? Kiedy mnie pieprzyłeś?
- Przestać Granger! Nie pamiętasz jak mi opowiadałaś o swoim życiu? O marzeniach? Planach na przyszłość? O rodzinie? Dobrze wiedziałaś, że Weasley któregoś dnia umrze, a ty zostaniesz sama i będzie starała się zapomnieć o tym bólu. Mówiłem ci jak to jest, jak bardzo cierpisz po odejściu ważnej dla siebie osoby. Rozmawialiśmy o tym tysiące razy. Wielokrotnie zadawałaś te same pytania, a ja chociaż już wtedy czułem, że… Odpowiadałem ci na nie bez względu na to, że nie chciałem się dzielić swoją przeszłością z tobą. Ten ból po stracie ukochanej osoby jest intymny. A jednak…
- To dlaczego nie powiedziałeś, żebym przestała pytać? Nie poprosiłeś żebym od niego odeszła?
- Doskonale wiedziałem, że od niego nie odejdziesz. Wielokrotnie zastanawiałem się jak ciebie o to poprosić, znamy się od dłuższego czasu. Obudziłaś mnie z transu, żałoby po śmierci Carmen, pozwoliłaś mi poczuć na nowo, że żyję. Ale wolałem patrzeć jak jesteś z nim, jak spełniasz się jako żona. Chociaż wiedziałem, że nie kochasz Weasley’a.
- Jak śmiesz…?
- Nie mylę się, wiesz o tym. Przywiązałaś się do niego, ale już go nie kochasz. Nie przychodziłabyś do mnie, gdyby było inaczej. Ironia, prawda?
Hermiona starała zamaskować łzy bezsilności napływające jej do oczu, ale nie udało się. Słone krople spłynęły po policzkach pozostawiając czarne smugi po tuszu do rzęs.
Wstydziła się pokazywać słabość przed Draco Malfoy’em. On sam wszystko ukrywał: irytację, złość. Nie potrafił jej nawet powiedzieć, że się zakochał. Harry powiedział jej, że powinna uważać. Nie chodziło mu o jej uczucia, ale o uczucia Dracona. To jemu brakowało miłości po stracie żony, starał się zastąpi swoją ukochaną inną kobietą, zapełnić pustkę po stracie. Ale ona nie potrafiła mu tego dać. Żałowała, że sama czuje się z tym wszystkim zagubiona, że tyle spraw pokomplikowało się w ostatnich tygodniach. Jednak najbardziej żałowała, że przyszła tutaj dzisiaj wieczorem. Chciała wrócić do domu, pożegnać się z Ronem tak jak należało. Musiała tylko załatwić jedną sprawę.
- Nic nie odpowiesz? – ponaglał ją blondyn dotykając jej dłoni.
Hermiona odsunęła swoje palce jak oparzona i wstała. Właściwie to zerwała się z krzesła i zaczęła pospiesznie zbierać swoje rzeczy. Podpisała również papiery rozwodowe i rzuciła nimi w Dracona.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z tego wszystkiego – warknęła. – Nie mam tylko pojęcia dlaczego  wybrałeś mnie.
Draco złapał ją za ramiona i potrząsną. Krzyknęła na niego. Nie wiedział, co ma zrobić, więc poprowadził ją do salonu sadzając na białej sofie. Nie znał jej od tej strony. Aczkolwiek w jakimś sensie rozumiał jej zachowanie. Dowiedziała się dzisiaj, że mąż chce rozwodu, a kochanek pragnie prawdziwego związku.
- Granger, posłuchaj mnie – powiedział spokojnie i usiadł obok niej. Nie potrafił opanować drżących rąk. Denerwował się.
- Nie…
- Tym razem to ty mi nie przerywaj – złapał ją za obie ręce. – Odkąd odeszła ode mnie Carmen byłem zagubiony. Nie byłem zdolny do wykonania najprostszej rzeczy, nie odzywałem się do nikogo. Przez parę lat opłakiwałem jej stratę. Aż do momentu, w którym zacząłem sobie uświadamiać, że nawet jeżeli ona umarła ja powinienem nadal żyć tak jak by chciała ona. Ale spotkałem ciebie w tym barze i nie spodziewałem się, że moje dawne uprzedzenia wobec twojej osoby tak szybko pójdą w zapomnienie. Zaakceptowałaś mnie i w jakimś sensie musiałaś mi wybaczyć to jaki byłem w szkole, że podejmowałem złe decyzje, że to mój ojciec miał na mnie większy wpływ niż sam podejrzewałem. Czułem, że rozumiesz mnie. Od tamtej pory dużo o tobie myślałem starając się zrozumieć swoje wcześniejsze zachowanie. A potem ty wzięłaś moją sprawę po tym ataku Śmierciożerców. Nie wiedziałem jak mam ci dziękować, bo niewątpliwie zostałbym uznany za winnego i zakazany na dożywocie w Azkabanie. Powiedzieliby, że po tylu latach ponownie przyłączyłem się do nich, do moich dawnych pobratymców. Sama zresztą wiesz, że w czasie szkolnym należałem do popleczników Czarnego Pana. Widziałaś znak.
I zaczęliśmy się spotykać. Wiele razy rozmawialiśmy na zawodowe tematy i przyszłaś do mojego mieszkania. Nie potrafiłem się pohamować, pozwoliłem sobie na jedną noc zapomnienia. I to z tobą! Potem były kolejne razy, a ja… cóż, poczułem coś więcej niż ty chciałaś czuć. Poznałem ciebie. Nawet nie zauważyłem, kiedy zaczęło mi na tobie zależeć.
- Kochasz mnie, Draco?
Draco umilkł i spojrzał na kobietę z uwagą. Czy ją kochał?
- Nie wiem, co do ciebie czuję.
Zobaczył w jej oczach rozczarowanie. Chciał jej powiedzieć, że ją kocha, ale nie wiedział czy to prawda. Nie należał do mężczyzn rzucającym słowa na wiatr, nie chciał zranić siebie. Nie chciał, aby pamięć Carmen została zbezczeszczona.
- Myślę, że nasza ten etap znajomości powinniśmy zakończyć. Jestem twoim adwokatem, nie powinnam być twoją partnerką życiową.
Hermiona wyrwała swoje dłonie z jego uścisku wstając. Spojrzała na niego czule.
- Mam nadzieję, że mnie rozumiesz.
Wyszła.
Draco ukrył twarz w dłoniach i westchnął. Stracił ją. Kolejną kobietę, którą chciał poznać.
Poczuł, że świat jest niesprawiedliwy. Robił wszystko, aby ją zdobyć, żeby pozbyć się niepotrzebnego balastu w postaci jej męża. I teraz, kiedy była wolną kobietą spodziewał się, że zostanie z nim.
Czuł, że będzie mu jej brakowało. I zrozumiał.
Była dla niego wyjątkowa.
I postanowił, że będzie o nią walczył.

*

Przemierzał szerokie korytarze Ministerstwa Magii w pośpiechu. Mijał postawnych czarodziei, szykowne czarownice. Piękne obrazy zerkały na niego z ciekawością. Nic dziwnego: był w tym korytarzu pierwszy raz w życiu.
Był zadowolony. Nareszcie ją znalazł, po tylu latach ma szansę pokazania jej, co straciła wybierającego tego arystokratycznego dupka, a jego wsadzając do więzienia za morderstwo. Ale nie przewidziała, że jest cierpliwy i żądny zemsty. W pewnym sensie sama zapłaciła za to, co zrobiła mu wiele lat temu.
Byli do siebie podobni. Nie chodziło tu o wygląd zewnętrzny, w końcu łączyły ich więzy krwi. Ona również była zdolna do morderstwa. Dokładnie jak on.
Matthew uśmiechnął się ironicznie, kiedy stanął pod drzwiami. Przeczytał na tabliczce: Hermiona Weasley, Scarlett Woodland, biuro prawnicze.
To tutaj.
Nacisnął delikatnie klamkę i wsunął się środka.
Poczuł, że udało mu się ją odnaleźć. Jego ukochaną siostrę, kobietę, z którą chciał spędzić resztę życia.
Wyglądała tak jak ją zapamiętał. Dokładnie jak jej siostra bliźniaczka, którą widywał dosyć często podczas odwiedzin w więzieniu. Blond włosy kobiety spływały kaskadami na proste plecy, błękitne oczy wpatrywały się w niego w niemym przerażeniu.
- Matthew – wyszeptała wypuszczając plik dokumentów z rąk. – Jak?
- Jak się masz Carmen?

____________________________________________
Ktoś zauważył tę zmianę imienia? Łapki w górę. Nie dziwicie się, była celowa. I co niektórzy właśnie odkryli rozwiązanie mojej zagadki.
 Na razie musiała załatwić tak tę sprawę z Draco i Hermioną. Wydawało mi się to trochę nierealne, żeby nagle wskoczyła mu w ramiona, kiedy wzięła rozwód. Nieprawda? Chociaż wydaje mi się, że to całe opowiadanie to jedno wielkie bagno. Wszystko się miesza, nie jest ze sobą spójne. Ale na szczęście wszystko dobieg końca, a według moich postanowień to moje ostatnie opowiadanie Dramione. Nie wiem czy jeszcze kiedykolwiek będę chciała wrócić do tej tematyki. Chyba straciłam wszelkie pomysły.






6 komentarzy:

  1. hmm, no rzeczywiście jakby sie sobie rzucili w ramiona nie byłoby dobrzee. i tak jest dobrze. ostatnie mysli Draco- że będzie walczył o Hermione, wzruszyły mnie. serio.
    chyba musze przeczytac jeszcze raz to opowiadanie, od poczatku bo niektorych wątków zapomniałam, i myli mi się wszystko.
    dłuuugo czekalam na ten rozdział i opłaciło się ;)
    o nieeee.. nie będziesz już pisała Dramione? :c dlaczego ? :x
    uwielbiam twoje opowiadania Dramionee..
    no cóż, teraz nie pozostaje mi nic innego jak czekać na kolejna notke ;)

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na razie chciałabym sobie dać spokój z Dramione, kiedy skończę Wachlarz uczuć. Mam pomysł na całkiem inne opowiadanie, a po tylu latach męczy mnie już Hermiona Granger. Draco oczywiście zostanie. Może kiedyś do niego wrócę, ale nie wiem czy prędko.
      Dziękuję za opinię.

      Usuń
  2. Cieszę się kochana że rozdziały będą co dwa tygodnie.
    To dobry pomysł według mnie i podoba mi sie.
    Ogólnie rozdział mnie poruszył.
    Ta rozmowa Hermiony i Dracona jest naprawdę wyjątkowa.
    Szkoda że Draco nie powiedział jej o swoich uczuciach.
    Myślę że w ten sposób byłoby jej łatwiej.
    Wydaje mi sie również że Hermiona miała prawo do wybuchu złości.
    W końcu jakby nie było podjęli decyzje bez niej chociaż niby dla jej dobra a tymczasem tylko ją wkurzyli.

    Osobiście jak zwykle czekam na ciąg dalszy.
    Wyłapałam kilka błędów ale niezbyt dużo;)

    pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy są i będą dopóki nie znajdę bety :c
      Ale skoro już opowiadanie dobiega końca tonie wiem jaki w tym sens.
      Draco nie potrafi wyrazić swoich uczuć, chyba nadal czuje coś do swojej zmarłej żony. Tym bardziej, że okazuje się iż... ale cii. Nic nie zdradzę. Chyba wymknął mi się spod kontroli i biega sobie po łąkach samopas kreując swoje życie.

      Usuń
  3. Podejrzewałam, że jakaś tajemnica wyjdzie na jaw, ale niekoniecznie aż TAKA. Mimo wszystko, dreszczyk emocji odnośnie końcówki rozdziału jest jak najbardziej na miejscu!
    Rozumiem, że opowiadania Dramione mogą męczyć, ponieważ sama przez to przechodziłam. Nie wspominając już o prawdziwym diamencie (tematyka Potter'owska, ale paring Draco&Loreen), który zupełnie mi nie wyszedł.
    Daj znać (np. na antracytowym), jeśli zaczniesz nowe opowiadanie, chętnie będę czytać:)
    Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Już od tej sceny na cmentarzu wiedziałam, że Scarlett to tak naprawdę Carmen. Chociaż tak właściwie to chyba już wcześniej coś podejrzewałam. ;p
    Świetne opowiadanie i jestem strasznie ciekawa jak potoczy się dalej i jaka jest prawdziwa historia sióstr Woodland :)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy