niedziela, 10 czerwca 2012

Wachlarz uczuć III

  "If I ain't got you"*
Wreszcie pomyślał, że wszystkie słowa honoru to rzecz umowna, nie mająca żadnego znaczenia, szczególnie jeśli wziąć po uwagę, że być może jutro umrze albo stanie się z nim coś tak niezwykłego, że wszystkie honorowe i niehonorowe przestanie istnieć
~ Lew Tołstoj



    Bank Spermy mieścił się w samym centrum Londynu. Był to stosunkowo mały budynek pokryty szarą cegłą z kratami w oknach. Sama budowla już dawno przeszła swój okres świetności, teraz była w opłakanym stanie. Kilka stopni dzieliło pacjentów, interesantów od masywnych drzwi, które po otwarciu wcale nie pokazywały pięknego wnętrza. 
    Wnętrze budynku z wyglądu bardziej przypominało ciemny kościół niż szpital. Ogromne łuki i lampy gazowe powodowały smutek na twarzach ludzi wewnątrz. Zakratowane okna przepuszczały zbyt mało światła, a ciemność w pomieszczeniu potęgowała okropna pogoda na ulicy. 
    Hermiona rozglądała się z ciekawością. Jako uczennica zawsze była chłonna wiedzy. Ogromny hol przypominał jej Salę Wejściową w Hogwarcie, tylko z tą różnicą, że szkoła wyglądała o wiele przyjemniej wewnątrz niż Bank. 
Podeszła do ogromnej lady recepcyjnej i nacisnęła na staroświecki dzwonek stojący w pobliżu. Sądziła, że tym urządzeniem będzie mogła poinformować pracownice o swojej obecności. 
Tak się stało. Kobieta w średnim wieku podjechała na krześle do Hermiony i wstała, aby się przywitać. 
- Tego urządzenia już nikt nie używa - zwróciła uwagę Hermionie i uśmiechnęła się szczerze. Zmieszana brunetka szybko przeprosiła.
Wspólnie wybrały najlepszego lekarza, który mógłby przyjąć ją za parę minut i przedstawić jakiekolwiek sposoby zapłodnienia. Podczas rozmowy pracownica nie pokazała po sobie, że jest zdziwiona obecnością Hermiony. Jako kobieta doskonale zdawała sobie sprawę, że byłoby to mało uprzejme, a także pozbawiło możliwości wyboru przyszłej matki. Nie raz widziała jak jej starsze koleżanki podejrzliwie spoglądały na kobiety umawiające się na wizytę. Ale on doskonale wiedziała, że to nie ma większego znaczenia. Kobieta mogła być w połowie bezpłodna, a to nie stawało nigdy na drodze do pełni szczęścia. Emily zdawała sobie sprawę, że czasami mężczyźni zawodzili. Jednak w takim przypadku kobiety przychodziły ze swoimi partnerami na wizyty. Postanowiła, że nie będzie wypytywać przyszłej matki o szczegóły. Sama uśmiechnęła się z czułością na myśl o swoich dorosłych synach i ich pociechach. 
- Myślę pani Weasley, że wszystko pójdzie tak jak pani by sobie życzyła. 
    Hermiona uśmiechnęła się do niej niepewnie i podziękowała za miłe słowa. Sama chciałaby zdobyć się na odważniejsze pytania, które podtrzymałyby rozmowę, ale wiedziała, że to nie ma sensu. Za bardzo denerwowała się wizytą u doktora Gallowaya. Jeszcze raz podziękowała pomocnej recepcjonistce i udała się prosto do poczekali, w której miała czekać na przyjęcie. 
     Hermiona oprócz niepokoju odczuwała obrzydzenie do samej siebie. Kochała Ronalda, ale decyzja o wspólnym dziecku została podjęta pochopnie. Ona nie chciała zostać sama z niemowlęciem. Bała się tego obowiązku, a brak wsparcia ze strony ukochanej osobie powodowała jeszcze większe przygnębienie. Ron mógł czekać aż zajdzie w ciążę, a potem starać się przeżyć, aby ujrzeć dziecko. Jednak doskonale wiedziała, że choroba zabierze go bardzo szybko, a możliwe było, że pół roku to za mało. Obietnice składane jej przez męża były bez pokrycia ani gwarancji na szczęśliwe zakończenie. Hermiona z całego serca pragnęła, aby niesprawiedliwość na świecie ulotniła się jak najszybciej. Jednak doskonale wiedziała, że jest to wręcz niemożliwe. 
   Czekając kobieta wspomniała wieczór sprzed tygodnia. Dała się namówić Scarlett na wizytę w pobliskim barze. Nie do końca tak to wyglądało, zganiła się w duchu. Ona sama po usłyszeniu wyniku badań chciała zatopić swoją rozpacz w alkoholu. Obecność Scarlett wcale nie pomogła. Ale koleżanka z pracy doskonale wiedziała jak ma działać. Hermiona szybko się domyśliła, że Zabini wcale nie przyszedł tam przypadkowo. Na pierwszy rzut oka wiedziała, że pomiędzy tą dwójką coś jest. Ale nadal zastanawiała się co tam robił Malfoy. 
   Samego mężczyzny nie widziała od czterech, może pięciu lat. Nie tęskniła za jego widokiem, aczkolwiek była ciekawa jego dalszych losów. Już w szkole słyszała pogłoski, że rodzina go zostawiła, a on sam nawet nie zakończył swojej edukacji. I jak przekonała się zaledwie tydzień temu - musiałby być prawdziwe. Draco Malfoy wyglądał okropnie. Choć słowo okropnie i tak nie oddawało prawdy o jego wyglądzie. Draco Malfoy był apatyczny, wymizerowany, a wielkie smugi pod oczami świadczyły, że nie sypia zbyt dobrze. Ich rozmowa zainteresowała ją. Wcale nie zachowywał się jak apodyktyczny drań, którego zapamiętała za czasów Hogwartu. Nie, ten mężczyzna spokorniał, a jego mina mówiła sama za siebie. 
Rozmowa zrobiła na niej spore wrażenie. Wcale nie czuła się skrępowana, choć mogło to być wynikiem sporej ilości alkoholu w jej krwiobiegu. Wręcz przeciwnie. Malfoy mówił spokojnie, choć głosem wypranym z emocji. Ale rady, które jej przekazał świadczyły, że nie rzuca słów od tak, musiał mieć jakiś problem parę lat temu. 
Nawet nie wiedziała jak blisko była prawdy.
    Hermiona oparła się o ścianę przy gabinecie i z niecierpliwością czekała na wizytę. Bała się, owszem. Ale teraz już wcale nie dbała o to czy kiedykolwiek będzie szczęśliwa. Chciała, aby Ron mógł mieć świadomość, że ona urodzi mu dziecko. Tak jak tego chciał. 
- Weasley. 
   Kobieta uśmiechnęła się krzywo i przekroczyła próg gabinetu. Szybko zamknęła drzwi i odwróciła się przodem do Gallowaya. 
   Lekarz zmierzył ją wzrokiem i gestem poprosił, aby usiadła na plastikowym krześle. Kobieta popatrzyła na miejsce z pogardą, ale posłuchała polecenia. Przez parę minut panowało milczenie. Hermiona nie wiedziała, co ma powiedzieć, od czego zacząć. Miała nadzieję, że lekarz rozpocznie rozmowę pierwszy. Nie myliła się. 
- Co panią do mnie sprowadza, pani Weasley? - złapał za swój długopis i zawiesił dłoń nad małym notesikiem. Pełna podejrzeń Hermiona wbiła wzrok w notes. - Proszę się tym nie przejmować. Będę musiał wpisać wszystko w pani kartę i dodać ją do kartoteki. 
Ręką pokazał stary komputer na tyłach gabinetu i uśmiechnął się szczerze. Kobieta odetchnęła z ulgą i rozsiadła się wygodnie. 
    W paru słowach opowiedziała mu o swojej sytuacji, o obawach związanych z podjęciem takiej, a nie innej decyzji. Otworzyła się. Mówiąc czuła jak w jej oczach stają łzy. Lekarz bez mrugnięcia podał jej chusteczkę. Nie podziękowała. 
- Myślę pani Weasley, że decyzja jest zbyt pochopna. Wiele kobiet w takiej sytuacji stara się pokazać jak bardzo zależy jej na partnerze i decyduje się na taki krok. Nie mniej jednak, w pani przypadku może się okazać, że dziecko nie będzie zdrowe. Skoro pani mąż... Kod genetyczny zawarty w spermie partnera może zawierać też wirusa mogącego zaatakować organizm dziecka już podczas ciąży. Oczywiście łożysko nie przepuściłoby wirusa do pani organizmu. 
- Dlaczego pan mi to mówi? 
-Ponieważ znam osobę, która chciała postąpić tak samo. Zdziwiło mnie, kiedy to młode małżeństwo przyszło do mnie parę lat temu i prosiło o tego rodzaju zapłodnienie. Jednak w przypadku tamtej kobiety nie było o czym rozmawiać. Zanim dziecko przyszłoby na świat ona by zmarła. Doskonale wiem, że nie powinienem dzielić się taką informacją z panią, pani Weasley, aczkolwiek nie chciałbym, aby kolejna kobieta miała... 
- Dziękuję panu za informację, ale jestem zdecydowana na ten krok. Możemy porozmawiać o metodach i przebiegu zapłodnienia? 
   Doktor Galloway nie okazał sprzeciwu, więc rozpoczęła się dłuższa rozmowa na temat przyszłego potomka Ronalda. Hermiona za wszelką cenę chciała ukryć przed lekarzem fakt, iż chętnie by go posłuchała i jak najszybciej wyszła z tego gabinetu nigdy do niego nie wracając. 
- Sądzę, że pierwszą porcję zastrzyków mogłaby pani przyjąć już w przyszłym tygodniu. Lecz próbki spermy powinny zostać przebadane pod kątem genetycznym dla upewnienia się czy płód nie będzie zagrożony podczas pierwszych dni, a nawet tygodni. 
   Hermiona podziękowała za wszystko i obiecała, że wszystko zostanie dostarczone na czas. Wychodząc z gabinetu miała mieszane uczucia.
 _____________________________________________________
Post, postem beznadziejny, ale pani wena mnie opuściła, a jakoś trzeba zacząć. Już teraz wiem jak się wszystko zakończy, aczkolwiek jak to ubrać w słowa? 

Nareszcie mam wakacje, a piękne Stany mają równie piękną pogodę jak w Polsce. Ale ani mi, ani mojej kuzynce to nie przeszkodziło w całodniowym spacerze. Może postaram się dodać jakieś zdjęcia? 

Buziaki :)

 * "If I ain't got you" - piosenka A. Keys (w tłumaczeniu: Jeśli nie mogę ciebie mieć...)

15 komentarzy:

  1. ooo to Draco z tą swoją miłością też tak chcieli zrobić? bo o nich na pewno mówił ten lekarz ... szkoda że Hermiona go nie posłuchała... ale może Ron zejdzie szybciej, bo w sumie jak ona sama będzie z dzieckiem? tez uważam że to zbyt pochopne było... i usuń anty spam :) i dodaj zdjęcia , dodaj! :D i wg opowiadaj jak jest?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno usunę ten antyspam. Kompletnie zapomniałam o nim.
      Ach, jest wspaniale, choć moje pierwsze spotkanie to deszcz :)
      Dom świetny, parę przecznic i jestem w Central Parku. Piłam kawę w Starbucks (po raz pierwszy)i już zdążyłam wybrać się na zakupy. No, może tylko mój język jest słaby, ale cały czas się uczę i czytam. Zdjęcia dodam jak znajdę w tym bajzlu aparat i odpalę swojego laptopa. No, o ile wreszcie doleci z Polski, bo na razie to korzystam z mamy.

      Usuń
  2. Trochę mnie zaskoczył ten rozdział.
    Nie sądziłam że Hermiona zdecyduje się na tak drastyczny krok.
    widać wyraźnie że kocha Rona, że jest gotowa na taki czyn.
    jestem naprawdę pod wielkim wrażeniem.
    spodobała mi się tym nawet bardzo.
    rozdział wcale nie wyszedł taki zły a wręcz przeciwnie.
    naprawdę świetnie Ci poszło i czekam na więcej.
    najlepiej by było jakby udało Ci się umieścić po jednej notce jak na onecie.
    wówczas wygodniej by się czytało.
    czekam na ciąg dalszy i powodzenia by laptop szybko się przeprawił;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi się podoba. To ja, Romantyczna. Wygrzebałam jakieś stare konto ; )
    Super. Proszę o info o nn ; )
    [ dra-mione-you-are-my-heaven]

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo dziękuję za odpowiedź : )
    Chyba właśnie przeniosę się na blogspot. Masz bardzo ładny szablon, możesz mi powiedzieć jak tego typu grafikę ustawić? Bo ja znam jedynie opcje Onetu, niestety :c
    Pozdrawiam, Cavalla [bitwa-marzen]

    OdpowiedzUsuń
  5. Serdecznie zapraszam na Bitwa Marzeń n/n
    http://bitwa-marzen.blog.onet.pl/
    Cavalla

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo przepraszam za spam, ale niestety nie znalazłam miejsca na niego :( :
    Zapraszam na nową notkę na moim blogu. Zachęcam też do wpisania się do zakładki ,,Powiadamiacz".
    Pozdrawiam serdecznie ;*
    Romantyczna
    [ dra-mione-you-are-my-heaven.blog.onet.pl]

    OdpowiedzUsuń
  7. Witam, początek nowego opowiadania na http://hermionamalfoy.blog.onet.pl, informuję, jak prosiłaś

    OdpowiedzUsuń
  8. chciałabym serdecznie zaprosić na NN na www.niesmiertelna-milosc.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. Piszesz naprawdę świetnie a opowiadanie bardzo mnie wciągnęło! Mam nadzieję, że Hermiona jednak nie będzie miała dziecka z Ronem... Czekam też na rozkręcenie się akcji między dziewczyną a Draco.
    Byłabym wdzięczna, gdybyś poinformowała mnie o nowym rozdziale na nr. gg : 22008062

    OdpowiedzUsuń
  10. Tak jak myślałam, do tego momentu to opowiadanie mnie nie rozczarowało :) Trzymasz poziom. Masz niebywałą fabułę (niech inni mi wybaczą, ale chyba jedyna, jaka mnie zaskoczyła)! Stajesz się własnie moim guru! Uwielbiam to opowiadanie. Czy mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Mój nr gg to 40067275. Byłabym naprawdę wdzięczna :)
    Towja wyznawczyni Donnizmu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jej, dzięki wielkie. Nigdy nie myślałam, że moje opowiadanie może spodobać się komuś aż do takiego stopnia.
      Zapisuje Twój numer gg i na pewno Cię poinformuje.

      Usuń
  11. www.niesmiertelna-milosc.blog.onet.pl
    zapraszam na nowy rozdział.
    p.s.
    kiedy NN u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze? Napisałam już rozdział w zeszycie, ale zawsze zapominam go wziąć jak wychodzę z laptopem. Muszę się za niego zabrać dzisiaj albo jutro, poprawić błędy.

      Usuń

Obserwatorzy