wtorek, 15 października 2013

Wachlarz uczuć XV

— Co to ma znaczyć? — wyszeptał Malfoy, kiedy otworzył teczkę i zobaczył zdjęcie swojej zmarłej żony. Popatrzył zdumiony na siedzącą na przeciwko niego Hermionę. Po jej minie widział, że sprawa jest poważna, więc nie powinien zadawać zbędnych pytań, tylko zobaczyć, co jest nie tak.
Wyciągnął plik kartek z teczki i po raz kolejny podniósł wzrok na swoją kochankę. Nic nie mówiła, więc zaczął przeglądać wszystkie papiery, które już znał niemal na pamięć. Widział zdjęcie Carmen, parę dni przed jej śmiercią. Można by było powiedzieć, że to ostatnie zdjęcie, które zdołał jej zrobić zanim zabroniła mu włączania magicznego aparatu. Data urodzenia. Data i czas śmierci. Miejsce zamieszkania. Miejsce pochodzenia. Wzrost. Waga. Kolor oczu. Przyczyna zgonu. Adnotacje magomedyków.
— Wszystko się zgadza?
Pokiwał głową w zamyśleniu.
— Na moje oko, tak. Mam to wszystko w swoim mieszkaniu, dlaczego mi to pokazujesz?
Zamilkła, najwyraźniej wystraszona tym, co wiedziała. Draconowi wydawało się, że nie miała ochoty wspominać o tym wszystkim, a jednocześnie chciała. Te sprzeczne emocje, które widział wymalowane na jej twarzy, zaintrygowały go. Już chciał ją pospieszyć, gdy rozległ się głos za jego plecami.
— Ponieważ to wszystko jest kłamstwem, Draconie.
Odwrócił się i spojrzał w błękitne oczy Scarlett Woodland. Nie zdawał sobie z jej obecności w pomieszczeniu aż do tej chwili.
— Dziękuje Hermiono, że go tutaj ściągnęłaś. Możesz nas już zostawić samych.
— Nie — odpowiedziała Hermiona i usiadła bliżej Dracona. — Będę przy nim.
Kobieta skinęła niezauważalnie głową i zajęła miejsce na osobnym fotelu.
Draco kompletnie nie wiedział już, o co chodzi obu kobietom. Patrzył to na jedną, to na drugą czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia. Oczywiście mógł tak cały czas, ponieważ żadna z nich nie chciała pierwsza zaczął rozmowy.
Mężczyzna poczuł jak Hermiona wsuwa swoją dłoń za jego plecy i delikatnie go masuje. Podobał mu się ten gest, więc posłał kobiecie pełen uwielbienia uśmiech. Jednak Weasley nie odebrała go pozytywnie, a jeszcze bardziej się zmartwiła. Odwróciła wzrok w stronę Woodland i błagalnie poprosiła o wyjaśnienia.
Blondynka westchnęła.
— Pamiętasz Draconie jej śmierć? Moment, w którym umarła? To znaczy, moment, w którym znalazłeś ją martwą na posadzce w domu? — Widząc, że pokiwał głową, kontynuowała. — A czy zauważyłeś jak zaczęła się zachowywać, kiedy dowiedziałeś się prawdy o jej chorobie i fakcie, że nie można tego wyleczyć żadnymi metodami? Bo przecież na czarną śmierć nie wynaleziono żadnego leku, nawet w świecie magicznym.
Nie zwróciła już uwagi na to, że ponownie się zgodził.
— Długo myślałam nad tym, czy powiedzieć ci prawdę. Nie chciałam, aby zrobił to ktokolwiek inny. Hermiona z Blaisem po odkryciu prawdy przekonali mnie, że zasługujesz na to. Tyle lat żyłeś w niewiedzy, opłakiwałeś śmierć swojej żony. A wszystko po to, aby... Dowiedzieć się, iż ona nadal żyje.
Draco znieruchomiał, a następnie wytrzeszczył oczy na Scarlett. Myślał, że robi sobie z niego żart, ale kiedy druga dłoń Hermiona złapała go za ramię wiedział już, że to wcale nie jest zabawa. Coś było nie tak.
— Widziałem jej ciało, wiem, że ona nie żyje! Co ty wygadujesz, Scarlett? — Jego krzyk zamienił się w szept. Zaczął intensywnie myśleć nad tym, co dopiero usłyszał.
— Masz racje, Draconie. Ale nie widziałeś mojego ciała, a zwłoki mojej siostry, Scarlett. To ja jestem Carmen.
Hermiona poczuła jak Draco zaczyna drżeń. Wzmocniła swój uścisk i chciała przytulić do siebie mężczyznę, ale ten odsunął się, wstał, a następnie kopnął w szklany stolik do kawy.
— Wiedziałaś?! — zwrócił się do niej. — Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?!
Brunetka również wstała i szybko złapała dłoń Malfoya, aby tym razem jej się nie wyrwał.
— Od razu jak się dowiedziałam, poszłam do niej i poprosiłam, aby wyjawiła ci prawdę. Nie chciałam tego robić, ponieważ nie ja namieszałam w twoim życiu, a ona.
Malfoy przestał się już wyrywać. Mocniej ścisnął dłoń Hermiony, a w jego oczach pojawiły się łzy bólu. Nie spodziewał się, że ostatnie lata okażą się jednym wielkim kłamstwem. Zaczął iść w kierunku Carmen, ciągnąć za sobą drugą kobietę, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy.
— Jak mogłaś? — wysyczał, a w jego głosie było słychać tylko cierpienie. — Świetnie się bawiłaś przez te wszystkie lata podszywając się pod swoją siostrę i patrząc jak każdego dnia pogrążam się w agonii? Jak tracę grunt pod nogami, bo moja największa miłość umarła, a ja nie mogłem nic na to poradzić? Podobało mi ci się to?
Carmen z trudem podniosła się z fotela i stanęła na przeciwko swojego męża.
— Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak trudną decyzję podjęłam. Ale musiałam uciekać przed nim, a to było najlepsze wyjście - sfingować własną śmierć, kiedy miałam ku temu okazję. Kochałam cię, Draconie. Ale moje życie było bardziej pokręcone niż ci się wydawało na samym początku.
— Ciekawe jak bardzo? — warknął.
— Jak myślisz, dlaczego nigdy nie mówiłam o swojej rodzinie? Dlaczego tak szybko chciałam uciec z tobą i wziąć ślub? Nigdy nie zastanawiałeś się nad tym? Nikt normalny nie biegnie do ołtarza po dwóch miesiącach znajomości! Musiałam uciekać przed moim bratem, który tak bardzo chciał mnie poślubić, że zabił moją matkę, wsadził ojca do więzienia, a następnie ścigał mnie! Ty byłeś idealnym rozwiązaniem!
Draco złapał ją za ramiona i potrząsnął. Hermiona musiała go powstrzymać, ponieważ obawiała się, że mężczyzna zrobi krzywdę swojej żonie.
— Wykorzystałaś mnie.
Carmen pokiwała smutno głową. Miał rację. Wybierając go jako najprostszą drogę ucieczki, musiała go w sobie rozkochać, co wcale nie było łatwe. Zakochała się w nim przez przypadek i nigdy nie sądziła, że będzie musiała go zostawić i zranić w tak obrzydliwy sposób.
— Nigdy tego nie chciałaś. Przepraszam za to, co zrobiłam. Nie zasługiwałeś na to, abym zniszczyła ci życie. Próbowałam to naprawić, kiedy zaczęłam pracować z Hermioną w jednym biurze, a moment, w którym na nowo się spotkaliśmy, tylko mi to ułatwił. Cieszę się, że zakochałeś się ponownie Draconie. Na tyle mocno, żeby walczyć o nią.
— Wynoś się, Carmen — wysyczał. — Jestem dla mnie nikim.
— Przykro mi, Draco — wyszeptała i chciała go dotknąć, ale szybko się rozmyśliła i opuściła swoją dłoń. — Dałam Hermionie podpisane papiery rozwodowe, złóż tam podpis i oddaj do ministerstwa. Obiecuje, że już nigdy mnie nie zobaczysz.
Rzuciła ostatnie spojrzenie na dwójkę obecnych w salonie osób i wyszła z pomieszczenia.
To, co powiedziała było prawdą. Nie chciała takiego losu dla Dracona, jednak była szczęśliwa, że mimo wszystko odnalazł w sobie siłę, aby pokochać jeszcze raz. Mimo swojego uczucia do niego wiedziała, że nie miała szans już rywalizować o względy Malfoya. Prędzej czy później wybrałby inną.
Parę lat temu zachowała się jak zwykły tchórz zamieniając się z siostrą, prosząc ją, aby swoją śmiercią dała jej wolność. Wiedziała, że prosiła o zbyt wiele, ale udało się. Dla Scarlett i tak nie było nadziei, a przed śmiercią mogła zrobić jeszcze jedną rzecz.
Żałowała tylko, że przez nią i jej strach przed Matthew musiała zranić jedyną osobę, która ją kiedykolwiek kochała czysta i bezwarunkową miłością. Nikt nie zasługiwał na taki los.
Kiedy trzasnęły za nią drzwi, Draco osunął się na podłogę, upadając na swoje kolana. Hermiona uklękła przy nim i zmusiła go do tego, aby przytulił się do niej. Chciała go w ten sposób pocieszyć. Nie potrzebowała mu nic mówić, ponieważ żadne słowa nie były warte tego, co ten mężczyzna w tej chwili odczuwał. Dowiedział się tak bolesnej prawy, a jednocześnie był gotowy zakończyć tej jedyny etap w swoim życiu.
Poczuła jak Malfoy przyciska ją do siebie mocniej. Najwidoczniej jej dotyk był mu potrzebny, a ona miała zamiar mu dać to, czego oczekiwał. Była cierpliwa. Delikatnie głaskała jego plecy, kiedy jego ciałem wstrząsały dreszcze. Płakał. Po raz kolejny w swoim życiu, Draco Malfoy płakał. Jednak tym razem robił to przy osobie, która z niego nie zakpiła, a przy takiej, która poświęciła całe swoje dotychczasowe życie, aby być z nim. Do tej pory nie był tego pewien, właściwie po tym jak opuściła jego mieszkanie myślał, że już wszystko stracone. Prawda okazała się inna.
— Potrzebuje cię, Hermiono — wyszeptał i odszukał mokrymi ustami jej warg. Nie był w stanie dać jej długiego pocałunku, bo po chwili przyszła kolejna fala wspomnień. Hermiona zaczęła gorączkowo szeptać, by ukoić jego ból.
— Będę przy tobie.
Dopiero po jakimś czasie dała radę namówić go, aby położył się w sypialni i zasnął. Tego mu było trzeba. Kolejne minuty zajęło jej namówienie go, by wstał i wszedł po schodach. Kiedy pomogła mu się rozebrać, nie chciał żeby go opuściła.
Westchnęła cicho i ściągnęła buty po to, aby położyć się razem z nim. Opadła na poduszki i zaraz poczuła jak Malfoy do niej przylgnął.
Mimo całej sytuacji była szczęśliwa. Wygrała. Walczyła z losem o lepsze życie i udało jej się. Teraz musiała tylko cierpliwe czekać, aż wszystko wróci do normy, a Draco zapomni. Nie miała zamiaru go opuszczać. Chciała go wspierać w tych chwilach.
Kiedy usłyszała, że zaczął miarowo oddychać zaczęła się wyplątywać z jego ramion. Stojąc już, okryła mężczyznę kocem. Już wiedziała, że się zakochała.

Zeszła na dół. Popatrzyła z ponurą miną na rozbity szklany stolik i przypomniała sobie, że już wiele razy był on w takim stanie. Pomyślała, że warto było kupić nowy. Westchnęła i skierowała się do kuchni.
Miała przyjęcie do przygotowania.

*

— Odchodzę, Blaise.
Mężczyzna nie drgnął na słowa kobiety. Wiedział, że prędzej czy później zniknie ona z jego życia tak, jak znikały wszystkie pozostałe. Kiedy dowiedział się, że Scarlett to tak naprawdę żona jego najlepszego przyjaciela, zaczął się z nią pomału żegnać w swoich myślach. To i tak nie miało sensu, że poczuł coś do tej kobiety. Ona nigdy nie należała do niego.
Pokiwał głową i zaczął chodzić po mieszkaniu w poszukiwaniu dodatkowych walizek, które kobieta mogła zabrać ze sobą. Jemu nie były one potrzebne, nie chciał się nigdzie ruszać.
— Nic nie powiesz?
— A co mam ci powiedzieć, Carmen? — odpowiedział. — Wyjechałabyś prędzej czy później, bo Draco zna już całą prawdę. Nie dam rady cię zatrzymać, przecież mnie nie posłuchasz. Jestem mu teraz potrzebny, ktoś musi po raz kolejny odkręcić to, co narobiłaś.
Usłyszał, jak westchnęła.
Mógł się spodziewać, że tak zareaguje. Nie mniej jednak, wszystko co właśnie powiedział było prawdą. Draco potrzebował swojego przyjaciela, chociaż na pewno była przy nim Granger. Nie mógł go teraz opuścić. Nawet dla tej kobiety.
— Nie zdajesz sobie chyba sprawy z tego, co zrobiłaś, Carmen.
— Wiem, co zrobiłam. Żałuję tego do dziś. Jednak on jest teraz szczęśliwy.
— W tej chwili?
Nie odpowiedziała. Musiałabym zaprzeczyć, a to już zabolało ją.
Obiecała Malfoyowi, że wyjedzie. Pokończyła wszystkie sprawy tutaj, w Londynie. Zeznała przeciwko Webnerowi, wyjawiła prawdę Potterowi, Ministrowi, Draconowi. Nic jej tutaj nie trzymało. Zakończyła oficjalnie swoje małżeństwo i nigdy nie miała tu już wrócić. Jednak została jeszcze jedna sprawa, która nie dawała jej spokoju.
— Chciałabym, abyś wyjechał razem ze mną — wyszeptała.
Zaskoczony Zabini przystanął i odwrócił się w stronę kobiety. Chyba się przesłyszał. Naprawdę nie chciała wyjeżdżać bez niego, po tych wszystkich gorzkich słowa, które jej dzisiaj powiedział?
— Myślisz, że jestem z kamienia, Blaise? Że po tym wszystkim nie mam już serca? — zapytała, chociaż nie spodziewała się odpowiedzi. — Stałeś się dla mnie bardzo ważny i chociaż rozumiem, że chcesz zostać i pomóc przyjacielowi uporać się z tym, co narobiłam, wiem, że i ja nie jestem ci obojętna. Inaczej nie rozmawialibyśmy teraz.
Chciał zaprzeczyć, ale musiałby skłamać. Miała rację. Naprawdę zależało mu na Scarlett zanim dowiedział się prawdy. Jednak ona na przekór wszystkiego nie zmieniła jego uczuć i kiedy wiedział już, że jest ona żoną Dracona... Pragnął zniknąć.
— Wyjedź ze mną — wyszeptała podchodząc do niego. Przysunęła się tak blisko, że poczuł jej oddech na swoich ustach.
— Nie mogę tego zrobić, przepraszam.
Nie odsunęła się. On również tego nie zrobił.
— Ale chcesz. Wyjeżdżam za dwa dni do San Francisco, nie musisz mówić Draconowi z kim i dlaczego wyjeżdżasz z kraju. Pomóż mu się z tym uporać.
W odpowiedzi ją pocałował. Miał to być pocałunek obiecujący lepszą przyszłość, ale oboje wiedzieli, że tak naprawdę było to pożegnanie.
________________________________________________
Wiem, że krótko, ale doszłam do wniosku, że nie będę więcej pchała tutaj niczego. Mało kto teraz czyta to opowiadanie, ograniczam wątki.
Przewiduje jeszcze dwa (w polotach trzy) rozdziały i epilog. Mam już wzór kolejnych rozdziałów, więc na pewno pojawią się one dosyć szybko. Sama chciałabym już zakończyć to opowiadania i zamknąć w szufladzie jako jedną z moich największych porażek, a ostatnio ponoszę ich coraz więcej.
Wyszło ckliwie, nienaturalnie i beznadziejnie jak dla mnie. Ale skoro już straciłam serce, to nie mam się czym przejmować. Lukier spływa na ten świat i wszyscy mają go dosyć. Ale nie odpuszczam jeszcze tragicznych scen, które pojawią się za min. 2 tygodnie.

Pozdrawiam serdecznie i zainteresowanych zapraszam TUTAJ.



3 komentarze:

  1. Mi osobiście się podoba!
    Cholenrie szkoda mi Dracona w tym wszystkim.
    Dobrze że Hermiona była przy nim i nie zostawiła go.
    Bez niej z pewnością by sobie nie poradził a tak jakoś dał radę przetrwać.
    Wbrew pozorom to naprawde silny facet.
    Cieszę się że mimo wszystko kontynuujesz to opowiadanie.
    Wiesz że jestem jego wierną fanką i z przyjemnością tu zaglądam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejku, mi to się podoba niesamowicie.
    Biedny Draco.. Nieźle musiał to przeżyć w środku.. Nagle dowiaduje się, że jego podobno nieżyjąca żona, żyje.
    Cieszę się, że ma przy sobie w tej chwili Hermionę, która go wspiera.
    Jestem ciekawa jaką decyzję podejmie Blaise. Czy wyjedzie z Carmen?
    Rozdział wyszedł Ci świetnie i ani trochę nie żałuję, że pewnego dnia wpadłam na Twoje opowiadanie. Mogę powiedzieć chyba tylko : dziękuję.

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekam na następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy