— Co to ma znaczyć? — wyszeptał
Malfoy, kiedy otworzył teczkę i zobaczył zdjęcie swojej zmarłej żony. Popatrzył
zdumiony na siedzącą na przeciwko niego Hermionę. Po jej minie widział, że
sprawa jest poważna, więc nie powinien zadawać zbędnych pytań, tylko zobaczyć,
co jest nie tak.
Wyciągnął plik kartek z teczki i po raz
kolejny podniósł wzrok na swoją kochankę. Nic nie mówiła, więc zaczął
przeglądać wszystkie papiery, które już znał niemal na pamięć. Widział zdjęcie
Carmen, parę dni przed jej śmiercią. Można by było powiedzieć, że to ostatnie
zdjęcie, które zdołał jej zrobić zanim zabroniła mu włączania magicznego
aparatu. Data urodzenia. Data i czas śmierci. Miejsce zamieszkania. Miejsce
pochodzenia. Wzrost. Waga. Kolor oczu. Przyczyna zgonu. Adnotacje magomedyków.
— Wszystko się zgadza?
Pokiwał głową w zamyśleniu.
— Na moje oko, tak. Mam to wszystko w
swoim mieszkaniu, dlaczego mi to pokazujesz?
Zamilkła, najwyraźniej wystraszona tym, co
wiedziała. Draconowi wydawało się, że nie miała ochoty wspominać o tym
wszystkim, a jednocześnie chciała. Te sprzeczne emocje, które widział
wymalowane na jej twarzy, zaintrygowały go. Już chciał ją pospieszyć, gdy
rozległ się głos za jego plecami.
— Ponieważ to wszystko jest kłamstwem,
Draconie.
Odwrócił się i spojrzał w błękitne oczy
Scarlett Woodland. Nie zdawał sobie z jej obecności w pomieszczeniu aż do tej
chwili.
— Dziękuje Hermiono, że go tutaj
ściągnęłaś. Możesz nas już zostawić samych.
— Nie — odpowiedziała Hermiona i usiadła
bliżej Dracona. — Będę przy nim.
Kobieta skinęła niezauważalnie głową i
zajęła miejsce na osobnym fotelu.
Draco kompletnie nie wiedział już, o co
chodzi obu kobietom. Patrzył to na jedną, to na drugą czekając na jakiekolwiek
wyjaśnienia. Oczywiście mógł tak cały czas, ponieważ żadna z nich nie chciała
pierwsza zaczął rozmowy.
Mężczyzna poczuł jak Hermiona wsuwa swoją
dłoń za jego plecy i delikatnie go masuje. Podobał mu się ten gest, więc posłał
kobiecie pełen uwielbienia uśmiech. Jednak Weasley nie odebrała go pozytywnie,
a jeszcze bardziej się zmartwiła. Odwróciła wzrok w stronę Woodland i błagalnie
poprosiła o wyjaśnienia.
Blondynka westchnęła.
— Pamiętasz Draconie jej śmierć? Moment, w
którym umarła? To znaczy, moment, w którym znalazłeś ją martwą na posadzce w
domu? — Widząc, że pokiwał głową, kontynuowała. — A czy zauważyłeś jak zaczęła
się zachowywać, kiedy dowiedziałeś się prawdy o jej chorobie i fakcie, że nie
można tego wyleczyć żadnymi metodami? Bo przecież na czarną śmierć nie
wynaleziono żadnego leku, nawet w świecie magicznym.
Nie zwróciła już uwagi na to, że ponownie
się zgodził.
— Długo myślałam nad tym, czy powiedzieć
ci prawdę. Nie chciałam, aby zrobił to ktokolwiek inny. Hermiona z Blaisem po
odkryciu prawdy przekonali mnie, że zasługujesz na to. Tyle lat żyłeś w
niewiedzy, opłakiwałeś śmierć swojej żony. A wszystko po to, aby... Dowiedzieć
się, iż ona nadal żyje.
Draco znieruchomiał, a następnie
wytrzeszczył oczy na Scarlett. Myślał, że robi sobie z niego żart, ale kiedy
druga dłoń Hermiona złapała go za ramię wiedział już, że to wcale nie jest
zabawa. Coś było nie tak.
— Widziałem jej ciało, wiem, że ona nie
żyje! Co ty wygadujesz, Scarlett? — Jego krzyk zamienił się w szept. Zaczął
intensywnie myśleć nad tym, co dopiero usłyszał.
— Masz racje, Draconie. Ale nie widziałeś
mojego ciała, a zwłoki mojej siostry, Scarlett. To ja jestem Carmen.
Hermiona poczuła jak Draco zaczyna drżeń.
Wzmocniła swój uścisk i chciała przytulić do siebie mężczyznę, ale ten odsunął
się, wstał, a następnie kopnął w szklany stolik do kawy.
— Wiedziałaś?! — zwrócił się do niej. —
Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?!
Brunetka również wstała i szybko złapała
dłoń Malfoya, aby tym razem jej się nie wyrwał.
— Od razu jak się dowiedziałam, poszłam do
niej i poprosiłam, aby wyjawiła ci prawdę. Nie chciałam tego robić, ponieważ
nie ja namieszałam w twoim życiu, a ona.
Malfoy przestał się już wyrywać. Mocniej
ścisnął dłoń Hermiony, a w jego oczach pojawiły się łzy bólu. Nie spodziewał
się, że ostatnie lata okażą się jednym wielkim kłamstwem. Zaczął iść w kierunku
Carmen, ciągnąć za sobą drugą kobietę, chociaż nie zdawał sobie z tego sprawy.
— Jak mogłaś? — wysyczał, a w jego głosie
było słychać tylko cierpienie. — Świetnie się bawiłaś przez te wszystkie lata
podszywając się pod swoją siostrę i patrząc jak każdego dnia pogrążam się w
agonii? Jak tracę grunt pod nogami, bo moja największa miłość umarła,
a ja nie mogłem nic na to poradzić? Podobało mi ci się to?
Carmen z trudem podniosła się z fotela i
stanęła na przeciwko swojego męża.
— Nie zdajesz sobie sprawy z tego jak
trudną decyzję podjęłam. Ale musiałam uciekać przed nim, a to było
najlepsze wyjście - sfingować własną śmierć, kiedy miałam ku temu okazję.
Kochałam cię, Draconie. Ale moje życie było bardziej pokręcone niż ci się
wydawało na samym początku.
— Ciekawe jak bardzo? — warknął.
— Jak myślisz, dlaczego nigdy nie mówiłam
o swojej rodzinie? Dlaczego tak szybko chciałam uciec z tobą i wziąć ślub?
Nigdy nie zastanawiałeś się nad tym? Nikt normalny nie biegnie do ołtarza po
dwóch miesiącach znajomości! Musiałam uciekać przed moim bratem, który tak
bardzo chciał mnie poślubić, że zabił moją matkę, wsadził ojca do więzienia, a
następnie ścigał mnie! Ty byłeś idealnym rozwiązaniem!
Draco złapał ją za ramiona i potrząsnął.
Hermiona musiała go powstrzymać, ponieważ obawiała się, że mężczyzna zrobi
krzywdę swojej żonie.
— Wykorzystałaś mnie.
Carmen pokiwała smutno głową. Miał rację.
Wybierając go jako najprostszą drogę ucieczki, musiała go w sobie rozkochać, co
wcale nie było łatwe. Zakochała się w nim przez przypadek i nigdy nie sądziła,
że będzie musiała go zostawić i zranić w tak obrzydliwy sposób.
— Nigdy tego nie chciałaś. Przepraszam za
to, co zrobiłam. Nie zasługiwałeś na to, abym zniszczyła ci życie. Próbowałam
to naprawić, kiedy zaczęłam pracować z Hermioną w jednym biurze, a moment, w
którym na nowo się spotkaliśmy, tylko mi to ułatwił. Cieszę się, że zakochałeś
się ponownie Draconie. Na tyle mocno, żeby walczyć o nią.
— Wynoś się, Carmen — wysyczał. — Jestem
dla mnie nikim.
— Przykro mi, Draco — wyszeptała i chciała
go dotknąć, ale szybko się rozmyśliła i opuściła swoją dłoń. — Dałam Hermionie
podpisane papiery rozwodowe, złóż tam podpis i oddaj do ministerstwa. Obiecuje,
że już nigdy mnie nie zobaczysz.
Rzuciła ostatnie spojrzenie na dwójkę
obecnych w salonie osób i wyszła z pomieszczenia.
To, co powiedziała było prawdą. Nie
chciała takiego losu dla Dracona, jednak była szczęśliwa, że mimo wszystko
odnalazł w sobie siłę, aby pokochać jeszcze raz. Mimo swojego uczucia do niego
wiedziała, że nie miała szans już rywalizować o względy Malfoya. Prędzej czy
później wybrałby inną.
Parę lat temu zachowała się jak zwykły
tchórz zamieniając się z siostrą, prosząc ją, aby swoją śmiercią dała jej
wolność. Wiedziała, że prosiła o zbyt wiele, ale udało się. Dla Scarlett i tak
nie było nadziei, a przed śmiercią mogła zrobić jeszcze jedną rzecz.
Żałowała tylko, że przez nią i jej strach
przed Matthew musiała zranić jedyną osobę, która ją kiedykolwiek kochała czysta
i bezwarunkową miłością. Nikt nie zasługiwał na taki los.
Kiedy trzasnęły za nią drzwi, Draco osunął
się na podłogę, upadając na swoje kolana. Hermiona uklękła przy nim i zmusiła
go do tego, aby przytulił się do niej. Chciała go w ten sposób pocieszyć. Nie
potrzebowała mu nic mówić, ponieważ żadne słowa nie były warte tego, co ten
mężczyzna w tej chwili odczuwał. Dowiedział się tak bolesnej prawy, a
jednocześnie był gotowy zakończyć tej jedyny etap w swoim życiu.
Poczuła jak Malfoy przyciska ją do siebie
mocniej. Najwidoczniej jej dotyk był mu potrzebny, a ona miała zamiar mu dać
to, czego oczekiwał. Była cierpliwa. Delikatnie głaskała jego plecy, kiedy jego
ciałem wstrząsały dreszcze. Płakał. Po raz kolejny w swoim życiu, Draco Malfoy
płakał. Jednak tym razem robił to przy osobie, która z niego nie zakpiła, a
przy takiej, która poświęciła całe swoje dotychczasowe życie, aby być z nim. Do
tej pory nie był tego pewien, właściwie po tym jak opuściła jego mieszkanie
myślał, że już wszystko stracone. Prawda okazała się inna.
— Potrzebuje cię, Hermiono — wyszeptał i
odszukał mokrymi ustami jej warg. Nie był w stanie dać jej długiego pocałunku,
bo po chwili przyszła kolejna fala wspomnień. Hermiona zaczęła gorączkowo
szeptać, by ukoić jego ból.
— Będę przy tobie.
Dopiero po jakimś czasie dała radę namówić
go, aby położył się w sypialni i zasnął. Tego mu było trzeba. Kolejne minuty
zajęło jej namówienie go, by wstał i wszedł po schodach. Kiedy pomogła mu się
rozebrać, nie chciał żeby go opuściła.
Westchnęła cicho i ściągnęła buty po to,
aby położyć się razem z nim. Opadła na poduszki i zaraz poczuła jak Malfoy do
niej przylgnął.
Mimo całej sytuacji była szczęśliwa.
Wygrała. Walczyła z losem o lepsze życie i udało jej się. Teraz musiała tylko
cierpliwe czekać, aż wszystko wróci do normy, a Draco zapomni. Nie miała
zamiaru go opuszczać. Chciała go wspierać w tych chwilach.
Kiedy usłyszała, że zaczął miarowo
oddychać zaczęła się wyplątywać z jego ramion. Stojąc już, okryła mężczyznę
kocem. Już wiedziała, że się zakochała.
Zeszła na dół. Popatrzyła z ponurą miną na
rozbity szklany stolik i przypomniała sobie, że już wiele razy był on w takim
stanie. Pomyślała, że warto było kupić nowy. Westchnęła i skierowała się do
kuchni.
Miała przyjęcie do przygotowania.
*
— Odchodzę, Blaise.
Mężczyzna nie drgnął na słowa kobiety.
Wiedział, że prędzej czy później zniknie ona z jego życia tak, jak znikały
wszystkie pozostałe. Kiedy dowiedział się, że Scarlett to tak naprawdę żona
jego najlepszego przyjaciela, zaczął się z nią pomału żegnać w swoich myślach.
To i tak nie miało sensu, że poczuł coś do tej kobiety. Ona nigdy nie należała
do niego.
Pokiwał głową i zaczął chodzić po
mieszkaniu w poszukiwaniu dodatkowych walizek, które kobieta mogła zabrać ze
sobą. Jemu nie były one potrzebne, nie chciał się nigdzie ruszać.
— Nic nie powiesz?
— A co mam ci powiedzieć, Carmen? —
odpowiedział. — Wyjechałabyś prędzej czy później, bo Draco zna już całą prawdę.
Nie dam rady cię zatrzymać, przecież mnie nie posłuchasz. Jestem mu teraz
potrzebny, ktoś musi po raz kolejny odkręcić to, co narobiłaś.
Usłyszał, jak westchnęła.
Mógł się spodziewać, że tak zareaguje. Nie
mniej jednak, wszystko co właśnie powiedział było prawdą. Draco potrzebował
swojego przyjaciela, chociaż na pewno była przy nim Granger. Nie mógł go teraz
opuścić. Nawet dla tej kobiety.
— Nie zdajesz sobie chyba sprawy z tego,
co zrobiłaś, Carmen.
— Wiem, co zrobiłam. Żałuję tego do dziś.
Jednak on jest teraz szczęśliwy.
— W tej chwili?
Nie odpowiedziała. Musiałabym zaprzeczyć,
a to już zabolało ją.
Obiecała Malfoyowi, że wyjedzie.
Pokończyła wszystkie sprawy tutaj, w Londynie. Zeznała przeciwko Webnerowi,
wyjawiła prawdę Potterowi, Ministrowi, Draconowi. Nic jej tutaj nie trzymało.
Zakończyła oficjalnie swoje małżeństwo i nigdy nie miała tu już wrócić. Jednak
została jeszcze jedna sprawa, która nie dawała jej spokoju.
— Chciałabym, abyś wyjechał razem ze mną —
wyszeptała.
Zaskoczony Zabini przystanął i odwrócił
się w stronę kobiety. Chyba się przesłyszał. Naprawdę nie chciała wyjeżdżać bez
niego, po tych wszystkich gorzkich słowa, które jej dzisiaj powiedział?
— Myślisz, że jestem z kamienia, Blaise?
Że po tym wszystkim nie mam już serca? — zapytała, chociaż nie spodziewała się
odpowiedzi. — Stałeś się dla mnie bardzo ważny i chociaż rozumiem, że chcesz
zostać i pomóc przyjacielowi uporać się z tym, co narobiłam, wiem, że i ja nie
jestem ci obojętna. Inaczej nie rozmawialibyśmy teraz.
Chciał zaprzeczyć, ale musiałby skłamać.
Miała rację. Naprawdę zależało mu na Scarlett zanim dowiedział się prawdy.
Jednak ona na przekór wszystkiego nie zmieniła jego uczuć i kiedy wiedział już,
że jest ona żoną Dracona... Pragnął zniknąć.
— Wyjedź ze mną — wyszeptała podchodząc do
niego. Przysunęła się tak blisko, że poczuł jej oddech na swoich ustach.
— Nie mogę tego zrobić, przepraszam.
Nie odsunęła się. On również tego nie
zrobił.
— Ale chcesz. Wyjeżdżam za dwa dni do San
Francisco, nie musisz mówić Draconowi z kim i dlaczego wyjeżdżasz z kraju.
Pomóż mu się z tym uporać.
W odpowiedzi ją pocałował. Miał to być
pocałunek obiecujący lepszą przyszłość, ale oboje wiedzieli, że tak naprawdę
było to pożegnanie.
________________________________________________
Wiem, że krótko, ale doszłam do wniosku,
że nie będę więcej pchała tutaj niczego. Mało kto teraz czyta to opowiadanie,
ograniczam wątki.
Przewiduje jeszcze dwa (w polotach trzy)
rozdziały i epilog. Mam już wzór kolejnych rozdziałów, więc na pewno pojawią
się one dosyć szybko. Sama chciałabym już zakończyć to opowiadania i zamknąć w
szufladzie jako jedną z moich największych porażek, a ostatnio ponoszę ich
coraz więcej.
Wyszło ckliwie, nienaturalnie i
beznadziejnie jak dla mnie. Ale skoro już straciłam serce, to nie mam się czym
przejmować. Lukier spływa na ten świat i wszyscy mają go dosyć. Ale nie
odpuszczam jeszcze tragicznych scen, które pojawią się za min. 2 tygodnie.
Pozdrawiam serdecznie i zainteresowanych
zapraszam TUTAJ.
Mi osobiście się podoba!
OdpowiedzUsuńCholenrie szkoda mi Dracona w tym wszystkim.
Dobrze że Hermiona była przy nim i nie zostawiła go.
Bez niej z pewnością by sobie nie poradził a tak jakoś dał radę przetrwać.
Wbrew pozorom to naprawde silny facet.
Cieszę się że mimo wszystko kontynuujesz to opowiadanie.
Wiesz że jestem jego wierną fanką i z przyjemnością tu zaglądam.
Jejku, mi to się podoba niesamowicie.
OdpowiedzUsuńBiedny Draco.. Nieźle musiał to przeżyć w środku.. Nagle dowiaduje się, że jego podobno nieżyjąca żona, żyje.
Cieszę się, że ma przy sobie w tej chwili Hermionę, która go wspiera.
Jestem ciekawa jaką decyzję podejmie Blaise. Czy wyjedzie z Carmen?
Rozdział wyszedł Ci świetnie i ani trochę nie żałuję, że pewnego dnia wpadłam na Twoje opowiadanie. Mogę powiedzieć chyba tylko : dziękuję.
Pozdrawiam M.
Czekam na następny rozdział :D
OdpowiedzUsuń