środa, 13 listopada 2013

Wachlarz uczuć XVI

Przyjęcie miało się zacząć za parę minut. O ile jakikolwiek gość miał zamiar przyjść punktualnie.
Hermiona oparła się o zimną ścianę w kuchni. Zastanawiała się, jak dalej ułoży się jej życie. Draco dowiedział się prawdy, która tylko zamieszała. Jak na pierwszą reakcję nie było tak źle. Pokazał jej, że jest twardym mężczyzną i nie ugiął się. W końcu Carmen go oszukiwała przez wiele lat, a on pożegnał jej siostrę. Hermiona żałowała, że dopuściła do tego, aby ta kobieta weszła do jej domu i wyznała prawdę Malfoyowi. Zasługiwał na prawdę, ale nie kosztem tego, że przez najbliższe dni będzie załamany.
Sama pamiętała swoje zachowanie, kiedy dowiedziała się o chorobie Ronalda. Pragnęła jedynie zamknąć się w sypialni i pogrążyć w samotności. Jeszcze wtedy nie wiedziała, że ta wiadomość to początek końca. Nie mieli wiele czasu, a ona doskonale zdawała sobie sprawę, że prędzej czy później zostanie sama. Śmierć Rona była nieunikniona. Jednak ona nie mogła się poddać. To jej mąż miał umrze, nie ona. Powinna go wspierać.
Teraz żałowała, że wcześniejszy cel był niczym. Nie wiedziała wtedy, że życie z umierającym człowiekiem będzie takie trudne. Przez ten cały okres Ron traktował ją źle, jakby wcale nie była mu bliska. Przez pierwsze dni romansu żałowała tego, co się stało. Ale z biegiem czasu poczucie winy zaczęło znikać. Pojawiało się coś na wzór szczęścia z Malfoyem, bo dostawała od niego to, co chciała mieć przez ostatnie cztery lata.
— Hermiono.
Gwałtownie otworzyła oczy. O framugę drzwi opierał się Draco, który bacznie ją obserwowa. Z jego twarzy zniknęły wszelkie ślady niedawnych łez i rozpaczy. Niemal uśmiechnęła się widząc, że udało mu się uspokoić swoje nerwy. Bardzo jej na tym zależało.
— Draco.
Próbowała się uśmiechnąć, ale nie wyszło. Rzuciła mu niepewne spojrzenie. Wzruszył w odpowiedzi ramionami i podszedł do niej próbując objąć. Pozwoliła mu na to, a w odpowiedzi przycisnęła swoje ciało do niego.
Nie wiedziała czy chce roztrząsać kwestię rozmowy z Carmen. Może chciał po porostu zapomnieć. Jednak to nic nie wnosiło do ich nowego życia. Nadal był żonaty, dopóki ministerstwo nie orzeknie inaczej. Bała się pokazać mu dokumenty.
Ale może potrzebował rozmowy.
— Tak strasznie mi przykro. Nie sądziłam, że coś takiego może mieć miejsce.
Poczuła jak mocniej zaciska dłonie na jej ciele.
— Niepotrzebnie, to koniec.
Odsunęła się od niego gwałtownie.
— Wracasz do niej?
Spojrzał na nią ze zdziwieniem i dopiero po chwili zrozumiał, co znaczyły jego słowa. Chciał się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego grymas. Pokręcił głową i dotknął jej policzka.
— Sądzisz, że po tym jak walczyłem o ciebie, zostawię cię samą? Nie, nigdy bym tego nie zrobił.
Nie było to wyznanie miłości, ale Hermiona poczuła, że jest nadzieja. Sama nie potrafiła określić swoich uczuć do tego mężczyzny. Pamiętała jak parę dni temu była na niego wściekła za to, że zburzył jej małżeństwo i chciał zrobić krok do przodu w ich relacji. Podpisała te ferelne dokumenty rozwodowe, jak chciał on i Ron. Jeszcze nie usłyszała oświadczenia, że nie są małżeństwem, ale w tej chwilę się tak poczuła.
— Podpisałem te dokumenty przyniesione przez Carmen.
Spojrzała na niego pytająco.
— Nie chciałem, aby przeszłość ciągnęła się za mną. Teraz wiem, że moje poprzednie małżeństwo było błędem.
— Draco...
— Ale to prawda. Gdyby było inaczej, Carmen powiedziałaby mi o wszystkim, a ja zrobiłbym wszystko, ab ją uratować. Ale okazała się egoistką, skoro wolała uciekać. Przynajmniej teraz nie musi już tego robić — prychnął.
— Matthew został złapany przez aurorów, kiedy przyszedł do niej. To on pojawił się u ciebie w domu w przebraniu śmierciożercy chcąc wpędzić w kłopoty. Chodziło mu o to, żebyś był martwy.
Draco pokiwał po prostu głową i dotknął talię kobiety stojącej przed nim. Przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił. Westchnęła głęboko odchylając głowę do góry. Pragnęła pocałunku i to właśnie otrzymała.
Najpierw zobaczyła leniwy, seksowny uśmiech na jego twarzy. Złapał ją mocnie w talii i podniósł wyżej tak, aby nie musiał się schylać. Delikatnie przycisnął swoje usta do jej i czekał. Chciał, żeby to ona wykonała kolejny ruch. Ale odsunęła się i wyszeptała:
— Nie ma mowy, zaraz będziemy mieli towarzystwo.
— Nie możemy odwołać tego przyjęcia?
— Chociaż bardzo podoba mi się użycie przez ciebie liczby mnogiej, to zaraz wszyscy się zejdą.
Draco westchnął i ostatni raz pocałował Hermionę, a potem ją wypuścił.
— Kogo dokładnie zaprosiłaś?
— Potterów, parę znajomych z mojej i twojej pracy, sąsiadów.
— Nie wiedziałem, że teraz mamy wspólnych znajomych.
Uśmiechnęła się do niego zadowolona, że przestał myśleć o Carmen i pomoże jej przebrnąć dzisiejszy wieczór. Odwróciła się i poszła się przebrać.
Kiedy opuściła kuchnię, z Draco zeszło całe powietrze. Nie lubił udawania, a przez ten cały czas, od kiedy wszedł do tego pomieszczenia, robił to. Nie chciał, aby zaczęła się martwić. Ale tak naprawdę miał dosyć. Carmen skrzywdziła go, oszukiwała przez wiele lat. Mogła wyznać mu prawdę. Jednak nie zamierzał żyć przeszłością. Teraz chciał być tylko z Hermioną. A to, co czuł kiedyś do Carmen już nie istnieje.
Oczywiście, że na zawsze ją zapamięta, ale to koniec.
Upił łyk wody ze szklanki, gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
Czekał, aż Hermiona otworzy, ale dźwięk dzwonka rozległ się ponownie. Odstawił szklankę i wyszedł do przedpokoju. W przeszklonych drzwiach zamajaczyła mu ruda głowa Weasleyów. Uśmiechnął się do siebie, bo doskonale wiedział, że oboje z Potterem będę zaskoczeni widząc go tutaj.
Przekręcił gałkę, kiedy usłyszał jak Hermiona zbiega w pośpiechu.
— Zaczekaj!
— Niech przyzwyczają się do myśli, że jesteśmy razem.
— Ale my...
Draco nie usłyszał jej słów, bo przekręcił gałkę i stanął twarzą w twarz z Ronaldem Weasleyem opierającym się o swojego najlepszego przyjaciela.
— Malfoy.
Hermiona przepchnęła się pod ramieniem Dracona i stanęła, kiedy zobaczyła, że Ron przyszedł z Potterami. Wszyscy usłyszeli, jak kobieta wciąga głośno powietrze i cofa się, a Draco szybko łapie ją i przyciska do siebie.
— Wszystko w porządku — szepnął do ucha. — Wejdźcie — zaprosił wszystkich do środka. Nie chciał, aby ta niezręczna cisza trwała jeszcze dłużej. Hermiona nadał stała opierając się plecami o Dracona. Była zaskoczona, że Ron zjawił się w tym domu, po tym wszystkim. Miała nadzieję, że to zażegna wszelkie spory i wyjaśnią sobie coś na temat podejmowania za kogoś decyzji. — Nie rób tego.
Draco chyba czytał jej w myślach, bo doskonale podsumował to, co chciała zrobić. Miał rację, nie powinna roztrząsać tej całej sprawy. Musiała zamknąć ten rozdział w swoim życiu.
Odsunęła się od mężczyzny i ruszyła za gośćmi w stronę jadalni, gdzie poprosiła, aby zajęli miejsca. Zaproponowała coś do picia obiecując, że kolacja pojawi się chwilę po tym jak zjawią się wszyscy goście. Gestem nakazała to samo zrobić Draconowi, który usiadł blisko miejsca, gdzie zamierzała to zrobić Hermiona. Na nieszczęście było to blisko Potterów.
Kiedy Hermiona wyszła z pomieszczenia, zaległa krępująca cisza.
Ronald wpatrywał się w swoje dłonie, a policzki mu płonęły. Wiedział, że przyjście tutaj było błędem. Ginny mówiła, że Malfoy się nie pojawi, a jednak okazało się, że siedzi dwa miejsca dalej. Nie miał najmniejszej ochoty na rozmowę z nim. Natomiast Harry starał się uśmiechnąć. Ściskał dłoń Ginny, która intensywnie wpatrywała się w blondyna. Doskonale wiedział, że kobieta aż kipi ze zniecierpliwienia i bardzo chciałaby wypytać Malfoya o wszystko, co się ostatnio wydarzyło, a także zagrozić, że jeżeli zrani Hermionę - ona go zabije. Harry starał się ją powstrzymywać od tego wybuchu.
Po paru minutach jadalnia zaczęła się zapełniać, a Hermiona za każdym razem wychodziła zostawiając swoich gości samych. Musiała skończyć szykować kolacje w kuchni. Po którymś razie poprosiła gestem Dracona, aby wyciągnął butelkę winę i porozlewał do kieliszków. Zrobił to bez mrugnięcia okiem.
Niektórzy goście byli zaskoczeni jego obecnością przy tym stole. A jeszcze bardziej, kiedy zobaczyli, że niedaleko swoje miejsce zajmuje Ronald. Ci, którzy byli blisko Hermiony wiedzieli, że jest w trakcie rozwodu, bo poznała innego mężczyznę.

*

Przyjęcie trwało w najlepsze. Hermiona starała się zamienić parę słów z każdą osobą, która się zjawiła. Wypytywała się, co nowego w urzędzie każdego znajomego, o Webnera i jego aresztowanie. Dowiedziała się, że Scarlett złożyła wymówienie i jeszcze tego samego dnia spakowała wszystkie swoje rzeczy. Hermiona dziwnie się poczuła wiedząc, że teraz swój gabinet będzie dzieliła z kimś kompletnie obcym. Z drugiej strony była zadowolona, że Carmen naprawdę zniknęła z ich życia.
Zerknęła ukradkiem na Dracona, który naprawdę się starał. Właśnie pogrążył się w rozmowie z Rogerem Davisem, szefem Departamentu Przestrzegania Prawa. Jej szefem. Cieszyła się, że  nie okazuje tego, co zdarzyło się zaledwie parę godzin temu. Przeniosła swój wzrok z niego na Harry'ego, który bacznie obserwował blondyna i co chwilę coś szeptał Ginny. Jej przyjaciółka często się uśmiechała, więc Hermiona doszła do wniosku, że pewnie naśmiewają się z Malfoya.
Hermiona popatrzyła na Ronalda. Zdawała sobie sprawę, że będzie musiała z nim porozmawiać. A skoro siedział trzy miejsca dalej, dlaczego nie zrobić tego teraz i zapomnieć, że w ogóle przyszedł. I tak czuł się nieswojo, więc doszła do wniosku, że nie zjawił się w swoim dawnym domu bez przyczyny. Przeprosiła wszystkich i zaczęła kierować się do wyjścia. Po drodze zatrzymała się i klepnęła Ronalda w ramię, aby wstał. Musiała mu pomóc wyjść, a nie chciała rozmawiać o ich małżeństwie przy tych wszystkich ludziach. Nikt nie zwrócił większej uwagi na to, że gospodyni zniknęła. Wychodząc, zdążyła jeszcze uchwycić zaskoczone spojrzenie Dracona, ale pokiwała mu tylko głową. Malfoy musiał zrozumieć, że Ronald był jej mężem i nadal jest dla niej ważny. Gdyby nie on, to pewnie nadal byliby małżeństwem i to ona, a nie Ginny zajmowałaby się Weasleyem.
Dotarli do salonu. Hermiona pomogła usiąść mężczyźnie i zaraz zajęła miejsce obok niego. Nie chciała przeciągać tej rozmowy, więc zaczęła mówić jako pierwsza, ale Ron jej przerwał swoim słabym głosem.
— Nawet nie chcę tego słyszeć, Hermiono. Zrobiłem to, bo chciałem, abyś była szczęśliwa, nawet jeżeli tym szczęściarzem ma być Malfoy. Wiem, że dla mnie to już koniec, miałem wiele lat, aby się z tym pogodzić. Żałuję, że moje życie nie wyglądało lepiej. Ale za to nie chcę, aby twoje następne dni wyglądały tak jak dni Ginny. Ona jest moją siostrą, zajmuje się mną, bo chce. Byłam dla ciebie zbyt wielkim problem i chociaż nadal nie potrafię zrozumieć, dlaczego wybrałaś Dracona na osobę, którą pokochasz, to akceptuje twój wybór. Dlatego chciałeś odejść i dać ci możliwość dalszego życia. Wiem, że marzysz o rodzinie i żałuję, że ja nie mogłem ci tego dać.
— Ron...
— Nie przerywaj mi — wydyszał. —Nie ma sensu, aby mówić ci jak bardzo cię kocham. Myślę, że pokazałem to wiele lat temu i teraz, kiedy się wycofuję z bitwy o ciebie. Wiem, że bym wygrał, ale nie chce takiej nagrody. Ja mam przed sobą perspektywę paru tygodni i chciałbym je spędzić sam. Przepraszam za ostatnie miesiące, kiedy byłem zrzędliwy, nic nie robiłem i ciągle chciałem się kłócić. Naprawdę nie miałem zamiaru tego robić. To tak, jakby to było częścią mojej choroby.
Dowiedziałem się też o tym, że żona Malfoya żyje. Harry mi powiedział. Przykro mi z tego powodu, domyślam się, że to nie było dla niego łatwe.
— Przekaże mu to. Ron... To ja powinnam cię przepraszać. Zniszczyłam nasze małżeństwo, kiedy Draco i ja... Nieważne. Nie powinieneś siebie obwiniać za to wszystko, ale też nie powinieneś podejmować za mnie decyzji.
— Podjąłem ją za siebie. Ty chciałabyś nadal wegetować ze mną, aż do samego końca. A ja tego nie chciałem, więc zmusiłem Malfoya, żeby zrobił to z tobą. Jak widać się udało, bo jesteś szczęśliwsza z nim niż ze mną w ostatnich miesiącach. Mam nadzieję, że naprawdę jest innym człowiekiem.
— Jest. Zmienił się przez te lata, kiedy żył z Carmen, a potem sam po jej śmierci. Niektóre rzeczy zmieniają ludzi.
— I zbliżają — uśmiechnął się, a ona doskonale wiedziała, że ma na myli chorobę. — Nie przepraszaj mnie, szukałaś bliskości, której ja nie mogłem ci dać bez potrzebnego narażania życia.
— Obwiniasz tego człowieka?
Pokręcił przecząco głową.
— Nie, już teraz nie. Na samym początku owszem, zniszczył mi życie, a wręcz je odebrał. Tysiąc razy wolałbym, gdyby zrobił to od razu, a nie przedłużał agonię przez lata. On pewnie też już nie żyje, a wtedy musiał być pod wpływem tych mugolskich narkotyków, o których medyk za każdym razem mówił.
Hermiona dotknęła jego dłoni i ścisnęła delikatnie.
Cieszyła się, że ich koniec jest taki spokojny. Dawniej, będąc niepewną jego uczuć, wyobrażała sobie ich rozstanie pełne krzyków, wyzwisk i wypominek. Jest całkiem inaczej. Chociaż ona złamała przysięgnę małżeńską, to kończą małżeństwo w ciszy.
— Przyszedłem tutaj, bo wiem, że już nigdy się nie zobaczymy. — Zamilkł, kiedy zobaczył w jej oczach łzy. — To koniec, Hermiono. Przenoszę się do szpitala, bo już nigdzie indziej nie mogę być, aby nie sprawiać kłopotu. To są moje ostatnie dni, może tygodnie i nie ma co ukrywać, że za niedługo spotkacie się wszyscy na cmentarzu.
— To okrutne, co mówisz.
Pokiwał ze zrozumieniem głową.
— Wiem. Chciałem też oddać ci rzeczy, które od ciebie otrzymałem, klucze od mieszkania i to — wyciągnął z kieszeni marynarki biały papier. — To druga połowa aktu własności, kopia mojego testamentu, a w nim kod do konta w mugolskim banku. W każdym miesiącu odkładałem tam wymienione galeony, aby zabezpieczyć ciebie i dziecko, gdyby się jednak urodziło. Żałuję, że kiedy była taka możliwość, odradziłem to. Ale tak jak wtedy mówiłem, nigdy bym go nie zobaczył, a ono wychowywałoby się bez biologicznego ojca.
— Proszę cię, Ronaldzie! Oddaj te pieniądze Ginny, Harremu, rodzicom lub braciom. Ja ich nie potrzebuje, jestem zabezpieczona na przyszłość. Mam swoje oszczędności, które szły na twoje leczenie. Nie potrzebuje pieniędzy.
— Dlaczego?
— Bo na nie zasługuje. Nie po tym wszystkim, co zrobiłam i czego nie robiłam, aby nam wyszło.
— Zasługujesz na wszystko, co chciałem ci zaoferować, a skoro nie mogłem wcześniej, to chcę to zrobić teraz.
— Nie, nie chce twoich pieniędzy. Oddaj je Ginny, która będzie ich potrzebowała w niedługim czasie.
Ronald westchnął. Wiedział, że nie wygra z Hermioną.
— Jesteś pewna? — Kiedy zobaczył jak pokiwała głową, uśmiechnął się. — Niech więc będzie jak chcesz. Dam je mojej rodzinie.
— A więc to koniec, tak? Już nigdy się nie zobaczymy?
— Zgodnie z moim założeniem to tak, nigdy już nie będziemy rozmawiać. Nie żebym sobie tego nie życzył, ale nie chce, aby Malfoy robił ci aluzje.
Zaśmiała się.
— Nie martw się o to, rozumie całą sytuację, więc nie będzie nic mówił.
— A więc zobaczymy, co nam czas przyniesie. — Westchnął. — Myślę, że powinnaś wracać do gości.
— A ty?
— Jeszcze trochę posiedzę w samotności. Trochę tam dla mnie za głośno.
— W porządku. Przyjdę potem po ciebie i odprowadzę cię do stołu, zgoda?
Pokiwał głową.
— Mógłbym cię jeszcze tylko przytulić?
Nie odpowiedziała mu. W zamian za to uścisnęła go jak dawniej, kiedy byli jeszcze przyjaciółmi.
— Wracam za parę minut. I Ron...? Dziękuję za wszystko.
— To ja dziękuję za te wszystkie lata z tobą.
Posłała mu smutny uśmiech, który nie sięgnął oczu.
Z mętlikiem w głowie wróciła do jadalni. Jak zdążyła się zorientować, większość osób była już w stanie upojenia, więc nikt nie zwrócił na nią najmniejszej uwagi. No, nie licząc jej przyjaciół i Dracona. Cała trójka siedziała w milczeniu na końcu stołu, wyglądali jakby na nią czekali. Usiadła więc na swoje miejsce i szybko ich uspokoiła.
— Wszystko w porządku — powiedziała. — Musieliśmy odbyć tę rozmowę i raz na zawsze wszystko sobie wyjaśnić. Potem byśmy żałowali.
Pokiwali ze zrozumieniem głową. Oboje potrzebowali tej rozmowy. Nie można zakończyć małżeństwa bez słowa wyjaśnienia, a oni nadal dużo do siebie czuli.
Hermiona poczuła ciepły uścisk Harry'ego. Posłała mu wdzięczny uśmiech, a potem odwróciła się do Malfoya.
— Mógłbyś przynieść ze spiżarni jeszcze dwie butelki wina? Widzę, że wszyscy się dobrze bawią, więc nie chciałabym im psuć tego.
Pokiwał głową.
— Przy okazji sprawdzę, co u Weasleya — dodał, za co mu podziękowała. Rozumiał ją tak dobrze, że nie musiała go prosić o taką rzecz. Wiedziała, że nie pasuje mu ta cała sytuacja, ale nic nie mówił.
— Cieszę się, że już po wszystkim — odezwała się Ginny. — Przez cały tydzień chodził dookoła i mówił same głupoty, zaczął filozofować. Dlatego niemal siłą go tutaj przyciągnęliśmy. Przepraszam, że zrobiliśmy ci kłopot.
— Przestańcie mnie przepraszać — odezwała się Hermiona lekko zdenerwowana. — Naprawdę nic się nie stało, a jest taki dzień, że wszystko załatwiamy. Więc rozmowa z byłym mężem była odpowiednia.
— Ale chyba nie zamierzasz się związać z Malfoyem? — zapytał Harry.
— Nie wiem, czego chce Harry — odpowiedziała mu szybko, chociaż w głębi duszy doskonale wiedziała. — Jak na razie zakończyłam swoje małżeństwo, chociaż nie ukrywam, że głównym tego powodem był Draco. Nie mogę stwierdzić czy będzie on w stanie zaopiekować się mną i tym — pokazała na brzuch. Dzisiaj przeszedł kryzys, a jednak siedzi z nami i stara się. Naprawdę się z tego cieszę.
Ginny zabłyszczały oczy.
— Dlaczego nic nie mówiłaś?
— Bo nadal nie jestem pewna. Muszę pójść do św. Munga i zobaczyć czy moje podejrzenia są słuszne.
— I sądzisz, że Malfoy mógłby zostać ojcem? Zaopiekować się wami? Nigdy nie zranić? — Harry był coraz bardziej zdenerwowany. Hermiona nie miała zamiaru na niego naskakiwać, bo wiedziała, że mężczyzna po prostu się o nią troszczy.
— Nie wiem, Harry. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, bo widzę, że zależy mu na mnie. Nie jestem w stanie wybaczyć mu tego wszystko, bo wydarzyło się w Hogwarcie. Staram się zapomnieć, żyć teraźniejszością i nie patrzeć wstecz. Wiem, że ludzie się zmieniają. Spójrzcie na siebie — wskazała najpierw na Ginny, potem na Harry'ego. — Macie już syna, za niedługo na pewno pojawi się kolejne dziecko. Żyjecie w ogromnym szczęściu.
— Nie znowu tak wielkim, Hermiono — Harry się uśmiechnął. — Ginny nigdy ci nie mówiła o tych wszystkich kłótniach, bitwach, które toczy dniami i nocami? Już nie wspominam o tym jak rzuca się na mnie z pięściami.
— Bijesz swojego męża, Ginny?
Teraz cała trójka się śmiała, a siedzący blisko nich Roger Davis podśmiewywał się z tej dwójki.
— Nie martw się, Potter. Moja żona ma taki sam charakter jak twoja.
— Nie martwię się — odparł Harry. — Bawią mnie jej wybuchy złości. Chyba pójdę zobaczyć, gdzie przepadł Malfoy. Od razu zamienię z nim słówko.
— Tylko nie przesadź — krzyknęła za nim, Ginny.
Hermiona poczuła,  że po całym dniu może odetchnąć. Wszystko zaczęło się układać. Ginny zaakceptowała fakt, że nie będzie już w związku z jej bratem, nie potępiła za to, co zrobiła wcześniej. Miała teraz szansę na zbudowanie swojego życia na nowo. Zamknęła poprzedni rozdział w życiu i nie chciała do niego wracać. Owszem, nadal kochała Rona, ale nie w ten sposób, co powinna. Była to miłość do byłego partnera, która zostanie z nią już na zawsze. Ronald był jej pierwszym mężczyzną, to w nim się zakochała i z nim spędziła całą swoją młodość. O takich osobach się po prostu nie zapomina. Widziała w oczach niektórych kobiet nienawiść do swoich byłych chłopaków, niechęć, kiedy pojawiali się w zasięgu wzroku. Ona wiedziała, że nigdy nie spojrzy tak na Weasleya. Za bardzo go szanowała, aby coś takiego zrobić. Zawdzięczała mu wiele wspaniałych chwil. Tylko w ostatnich miesiącach im się nie układało, ale brała to jako kryzys i wszystko mu wybaczała. A kiedy on wybaczył jej niejedną zdradę, a dodatkowo pozwolił być z osobą, z którą czeka ją przyszłość... Nie mogłaby go jeszcze bardziej skrzywdzić.
Uśmiechnęła się, kiedy Ginny zaczęła jej opowiadać o ostatniej kolacji, na którą zaprosił ją Harry. Była szczęśliwa, że uczucie między jej przyjaciółmi wcale nie wygasło, a wręcz przeciwnie. Kwitło nadal, po tych wszystkich latach, które razem spędzili.
Hermiona oparła się o oparcie swojego krzesła i ogarnęła wzrokiem całe pomieszczenie. Cieszyła się, że dzisiaj chociaż przyjęcie jej wyszło. Patrząc na swoich gości zazdrościła im tej beztroski, swobody. Sama chciała znaleźć się na ich miejscu – przestać myśleć o tych wszystkich sprawach, które na dłuższą metę wydają się być za bardzo banalne. To wszystko nie było dla niej, przynajmniej tak sądziła.
Pozostawała jeszcze kwestia tego, co czuje do Malfoya. Na razie potrafiła stwierdzić, że pragnie jego bliskości, codziennie słyszeć ton głosu. Uwielbia, kiedy wypowiada jej imię tym zachrypniętym głosem, pokazuje jak wiele dla niego znaczy. Wspierał ją od dłuższego czasu. Wiedziała, że wykorzystał ją za pierwszym razem, parę dni po tej rozmowie w barze. Wpadła w jego sidła. Dopiero potem, wracając od niego do domu zrozumiała, że w pewnym momencie zaczął inaczej ją traktować. Skupił się na niej i przyjemności jaką jej dawał. Potem zaczął myśleć o sobie. I tak było za każdym następnym razem aż zaczęli ze sobą rozmawiać. To wtedy opowiedziała mu o swoim położeniu, sytuacji w jakiej się znalazła. Słuchał ją uważnie, bo rozumiał. On sam nigdy nie zostawił swojej żony, ale akceptował to, co robiła Hermiona i wspierał ją, chociaż ona ewidentnie tego nie chciała.
Nie zauważyła nawet, kiedy przywiązała się do niego i z niecierpliwością oczekiwała każdego spotkania. Wtedy już w progu rzucała się na niego, a on ze śmiechem przyjmował ją w swoje ramiona i dawał ukojenie. Potem rozmowę, długą i szczerą. Po jakimś czasie przestali się kochać przy każdej nadażającej się okazji i Hermiona pozwoliła, aby między nimi pojawiła się więź. Bariery runęły, a on wkroczył w jej życie. I wtedy Ron odkrył prawdę i kazał jej się wycofać, a ona to zrobiła. Nie wiedziała jeszcze, że Draco nie zrezygnuje.
Nawet nie mogła uwierzyć, że po ich wspólnej przyszłości, dojdzie do tego. Pamiętała niechęć za czasów szkoły. Wtedy nie chciała go nigdy więcej spotkać. A teraz zdała sobie sprawę, że tak naprawdę on jeszcze nigdy jej nie przeprosił za tamte słowa sprzed lat. Nie oczekiwała tego teraz, wiedziała, że nie był gotowy, aby przyznać się do błędu. Wszystko przyjdzie z czasem.
Z marazmu wyrwały ją stłumione okrzyki. Oprzytomniała i spojrzała w kierunku, z którego dochodziły głosy i sama zamarła. Widząc Draco w zakrwawionej koszuli, najpierw poczuła jak jej serce zamiera, a dopiero za chwilę zaczęło galopować. Zerwała się z krzesła, ale Ginny ją powstrzymała. Pewnie sama chciała się dowiedzieć, o co chodzi.
Draco szybkim krokiem podszedł do kobiet, co dowodziło, że to nie on został ranny. To nie jego krew, pomyślała Hermiona i odetchnęła na chwilę z ulgą. Ale ponownie zaczęła się niepokoić, bo czyjaś musiała być. Dotknęła rękawa.
— Potter został z Weasleyem, zawiadomiłem magomedyków, że za chwilę się tam zjawimy z nim. — Zwrócił się w stronę Hermiony, która zaczęła się wyrywać, bo chciała biec do salonu. — Posłuchaj mnie! Nic mu nie pomożesz w tej chwili, Potter już zdołał się teleportować z nim w miejsce, gdzie udzielą mu pomocy. Weź Ginny i teleportuj się z nią. Wiem, że to dla ciebie ważne. Poradzę sobie z zakończeniem tego wszystkiego tutaj i znajdę ciebie. Zrozumiałaś?
Pokiwała energicznie głową i stan odrętwienia minął.
Draco miał rację. Nie mogła wpadać w panikę, już kiedyś do tego doszło, więc na pewno to nic poważnego. Spojrzała na Ginny i w mgnieniu oka chwyciła ją za rękę. Teleportowały się.
Malfoy odetchnął. Okłamał ją.
Za zaciśniętymi ustami odwrócił się w stronę gości i zaczął wyjaśniać całą sytuację, przepraszając. Po chwili nikogo już nie było.

__________________________________________

Całe szczęście, że to sama końcówka. Myślę, że jeszcze rozdział, dwa i epilog. A ponieważ chcę się wyrobić do końca tego roku kalendarzowego, to następny post napisze po maturach próbnych pod koniec listopada. Oby mi wyszło. Chociaż mam już zarys i epilog, więc gdybym się postarała... Jak na razie mam kryzys w swoim życiu i bardzo bym chciała nareszcie się pozbierać. Dowodem na to jak bardzo ze mną źle, jest ten rozdział. Wiedząc, że przeczyta go tylko parę osób, to nawet nie chciało mi się go sprawdzić, a o logice nie wspomnę. Cieszę się, że osiągnęłam aż jedenaście stron. Dobra, nie mają znaczenia, ale skoro kończymy, to wyjaśniam wszystkie elementy. Wątek kryminalny nie wyszedł mi tak jak planowałam, tak samo jak wyznanie prawdy. Aczkolwiek brniemy, brniemy. Liczę na szczere komentarze :) 

8 komentarzy:

  1. Przez przypadek tutaj do ciebie zajrzałam i przeczytałam bardzo ciekawy fragment, chociaż przyznam, że chciałbym poznać tę historię w całości. Mam nadzieję, że wydasz ją potem w formie ebooka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogłabym jej wydać w formie ebooka, bo mogliby mnie oskarżyć. Może i tekst jej mojego autorstwa, ale bohaterowie i wszystko inne Rowling. Mogłabym ci jedynie wysłać wszystko na e-mail w formie pdf.

      Usuń
  2. Lubię to opowiadanie i muszę przyznać że zrobiło się trochę dramatycznie.
    Naprawdę podobało mi się to.
    Ta cała rozmowa Hermiony z Ronem.
    cieszę się że pogodził się ze swoim okrutnym losem.
    Widać że było mu bardzo trudno ze wszystkim.
    Jestem pełna podziwu i naprawdę lubię go u Ciebie co się zdarza rzadko żebym lubiła Rudzielca.
    I to wszystko co spotkało Dracona.
    Wyraźnie pokazuje uczucia i widać że kocha Hermionę.
    To naprawdę wspaniałe i przyznam że jej zazdroszczę tego.
    I to przyjęcie... w końcu pokazali się razem ... wiadomo że nie wszyscy zaakceptują od razu ich związek, ale mimo wszystko nie jest tak źle.
    Będę oczekiwać ciągu dalszego i strasznie szkoda że nie możemy opublikować nigdzie takich wspanialych opowiadań po za FF.

    pozdrawiam serdecznie;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat to opowiadanie nie wydaje mi się dobrze napisane i nie jestem z niego dumna. Wyszło trochę dramatycznie, a nie miałam takiego zamiaru. Jakoś mam problem z ogarnięciem tego wszystkiego, a dodatkowo nie chce mi się nawet sprawdzać tego tekstu pod kontekstem błędów i logiczności :D
      Akceptować, nie wiem, pewnie nie zaakceptują. Przecież akcja HP toczy się w latach 90, więc nie było takiej tolerancji.
      Wielka szkoda, ale zawsze można wymyślić coś swojego, ale wzorując się na HP. Sama Rowling też miała swój wzór.

      Usuń
  3. Twój blog jest genialny, żałuję, że dopiero teraz na niego wpadłam. Historia jest piękna, dramatyczna, romantyczna i epitetów dalszych mogę wymieniać z milion. Stworzyłaś, coś, co pokochałam od pierwszego rozdziału i smutno mi się robi na myśl, że zbliża się ostateczny i definitywny koniec. Trzymaj się ciepło, życzę Ci mnóstwo weny na tych kilka ostatnich rozdziałów i mam nadzieję, że mimo Twojej deklaracji, powrócisz jeszcze kiedyś do świata dramione. Wiele osób by tego chciało, bo jesteś autorką idealną, zwłaszcza w tym gatunku FF.
    Dobra, rozpisuję się i ubolewam jakby już nastał koniec ^^
    Mam nadzieję, że naładujesz w to tyle dramatu i romantyzmu, że więcej się nie da :)
    Pozdrawiam Cię serdecznie :*
    pudelko-czekoladek-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki wielkie.
      Mam inny pogląd o tym opowiadaniu, ale zacisnę usta i przestanę narzekać i przyjmę komplement. Koniec już bliski, zabieram się właśnie za pisanie kolejnego rozdziału, aby opublikować go w środę.
      Nie wiem czy powrócę. To moje czwarte Dramione, które mam zamiar skończyć. I ukończę choćby nie wiem co. Ale dobra, mam dziesięć rozdziałów jeszcze jednego. Może kiedyś zabiorę się za poprawianie go, uzupełnianie i dopisywanie treści. I może (pewnie nastąpi to po maturze), opublikuje go właśnie tutaj.
      Koniec jeszcze nie nastał ;d
      Mam nadzieję, że cię nie zawiodę i znajdziesz tu dużo dramatu i romansu. Chociażby pod sam koniec. A planuje coś na przyszły rozdział xd

      Usuń
  4. Cholera, popłakałam się. A idź Ty. Nie lubię płakać. :c
    Rozdział jest taki cudowny, a Ty mówisz, że nie.
    kurcze, rozmowa Hermiony z Ronem, mnie rozczuliła.. Ron pogodził się ze śmiercią, i cóż, wiedział że niedługo umrze. Nie wiem, czy na jego miejscu potrafiłabym to tak przyjąć.
    Hm,, Draco i Hermiona.. Pokazali się razem na przyjęciu! :D Robią postępy xd
    Jak to dwa rozdziały i epilog? :o Oł noł :C Ja tego nie przeżyję przecież.
    Zakochałam się w tym opowiadaniu :) I będzie mi go brakować.
    droga-do-milosci.blogspot.com/

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, naprawdę dziękuję za miłe słowa :))
      Nie płacz, przyniosę chusteczki następnym razem.

      Rozmowa Hermiony i Rona nawet mi się podobała, a to już postęp. To chyba najlepszy fragment w tym całym rozdziale, szkoda, że ostatni. Planuje na następny rozdział coś... a, nie powiem.
      Niestety, albo stety, nie wiem już co miałabym dopisać do tego opowiadania. Widzę, że się rozwinęło wszystko od prologu, ale pisanie dalej na siłę nie ma najmniejszego sensu. Jednak cały czas bardziej przekonuję się do tego, aby wrócić z nowym opowiadaniem.
      Kurcze, teraz zamiast siedzieć i pisać nowy rozdział będę czytała twoje opowiadanie!

      Usuń

Obserwatorzy